Oceń
Alkohol zwykle przynosi więcej złego niż dobrego, ale od każdej reguły są wyjątki. Na własnej skórze przekonał się o tym przyjaciel królowej Elżbiety II.
Alkohol na ogół szkodzi zdrowiu, a w dużych ilościach skraca życie. Jednakże, nie zawsze ta reguła się sprawdza. Przyjaciel królowej Elżbiety II, dystyngowany arystokrata Francis Dymoke, przekonał się o tym na własnej skórze.
To właśnie alkohol uratował mu życie na przechadzce, podczas której został zaatakowany przez stado krów. Arystokrata razem z żoną wybrał się na spacer wokół rozległych włości, położonych w Horncastle w hrabstwie Lincolnshire.
Alkohol uratował mu życie
Podczas spaceru doszło do wypadku. Na parę naparło rozwścieczone stado krów. Żonie szlachcica udało się ukryć za płotem, ale Francis Dymoke został pozostawiony na pastwę rozwścieczonych racic. Kiedy wydawało się, że stratują go one na śmierć - wydarzył się cud.
W plecaku szlachcica pod krowim naporem eksplodowała puszka cydru. To wystraszyło stado i uratowało mężczyźnie życie. Gdyby nie zabrany na przechadzkę alkohol - z pewnością byłoby z nim bardzo krucho.
Dymoke po tej przygodzie trafił do szpitala, gdzie miał do siebie dojść. Cydr z całą pewnością już na zawsze pozostanie jego ukochanym trunkiem.
Oceń artykuł

