Oceń
Władimir Putin długo już nie pożyje? Weronika Marczuk opowiedziała o wizji ukraińskiej wieszczki. Koniec tyrana nadciąga ponoć wielkimi krokami.
Władimir Putin to dziś jeden z najbardziej znienawidzonych ludzi na świecie. Wielu życzy mu upadku, a nawet śmierci, a losem tyrana interesują się już nawet jasnowidze i wróżbici.
Znana polska tarocistka Anna Kempisty twierdzi na przykład, że "Putin nie umrze we własnym łóżku". Ma zginąć śmiercią tragiczną i to już całkiem niedługo. Jasnowidz Wojciech Glanc zobaczył swym trzecim, wewnętrznym okiem Putina "wycieńczonego, zgarbionego i złamanego" i zapowiedział, że "ktoś odbierze mu władzę".
Najbardziej znany polski jasnowidz Krzysztof Jackowski mówił o śmierci Władimira Putina już przed laty, gdy Rosja pierwszy raz atakowała Ukrainę i anektowała Krym. Wtedy ogłosił, że rządy tyrana skończą się do 2018 roku, a on sam umrze śmiercią naturalną w swoim domu gdzieś w górach w 2024. Pierwsza część tej przepowiedni jak wiemy się nie sprawdziła. Może więc i druga się nie ziści, a rację mają koledzy pana Jackowskiego po fachu?
Śmierć Putina
To kiedy i jak umrze Władimir Putin, zajmuje oczywiście nie tylko polskich wieszczy. Śmiercią tyrana zajęła się ostatnio jedna z czołowych ponoć wróżek ukraińskich. O jej przeczuciach opowiedziała producentka filmowa i aktorka Weronika Marczuk, a właściwie Ołena Marczuk.
Kobieta oczywiście bardzo przeżywa wojnę w Ukrainie. Weronika Marczuk urodziła się w Kijowie, za wschodnią granicą ma rodzinę, w tym mamę. Ostatnio rozmawiała z nią o przepowiedni ukraińskiej jasnowidzki. Mama pani Weroniki uważnie słuchała jej słów o przyszłości Putina. A celebrytka przyznaje... ma nadzieję, że się spełnią.
Jestem przekonana, że on zwyczajnie nie umrze. Moja mama powiedziała mi, że słuchała najważniejszej ukraińskiej jasnowidzki, która powiedziała, że coś mu się stanie niedługo. Albo ktoś mu pomoże, albo sam się zabije. To się musi skończyć. Oby tak się stało, jak mówiła jasnowidzka. Nie można życzyć nikomu śmierci, ale tu…
- powiedziała Weronika Marczuk w rozmowie z "Faktem".
Oceń artykuł