Oceń
Historia jak z horroru wydarzyła się na jednej z podkarpackich wsi. Młody mężczyzna zabił kobietę, a z pieca zrobił krematorium. O wszystkim wiedzieli mieszkańcy, którzy zwlekali ze zgłoszeniem sprawy organom ścigania.
Do tragicznych wydarzeń doszło na początku stycznia. To wtedy po raz ostatni widziano ofiarę, 65-letnią Jadwigę K. Kobieta często odwiedzała samotnie mieszkających - ojca i syna. Zakochany w seniorce 32-latek uznał, że kobieta go zdradza, w wyniku czego doszło do szarpaniny, a następnie zabójstwa. Mężczyzna próbował zatuszować ślady, paląc w piecu rozczłonkowanymi zwłokami ofiary.
Mieszkańcy Zdziechowic ukrywali prawdę
Pierwszy o morderstwie dowiedział się znajomy zabójcy, Piotr S. Mężczyzna nie przekazał jednak sprawy służbom mundurowym, a jedynie rozpowiedział po wsi plotki o horrorze, do jakiego doszło w jednym z mieszkań.
Przez długi czas nikt nie wiedział, co stało się z Jadwigą. Kobieta opiekowała się swoją starszą matką. Po sąsiedzku mieszka jej przyrodni brat. – To, że się długo nie pojawiała, nie było dla nas dziwne, bo często zostawała w Zdziechowicach. Była u nas policja, ale o sprawie nic oficjalnie nie wiemy. Nie wiemy, jak Jadzia zginęła. Jeśli to prawda, co piszą, to po prostu nie mieści się to w głowie - skomentował brat ofiary.
Mieszkańcy długo zwlekali ze zgłoszeniem sprawy śledczym. W końcu ktoś poinformował policjantów. Na miejscu znaleziono niedopalone szczątki rozczłonkowanego ciała oraz szpadel, którym najprawdopodobniej zamordowano kobietę.
Jak podkreślają sąsiedzi, 32-letni Roman nie stronił od różnego rodzaju używek oraz nadużywał alkoholu. Morderca usłyszał zarzut spowodowania śmiertelnych obrażeń oraz zbezczeszczania zwłok.
Oceń artykuł

