Oceń
Prokuratura od dwóch lat stara się ustalić, czy zbliżenie duchownego z nastolatką, to efekt zaburzenia mężczyzny. Marek M. uwiódł i rozkochał w sobie młodą dziewczynę. Śledztwo raz zostało umorzone, ze względu na prawdziwość uczuć, jakimi darzyła się "para".
Sprawa byłego księdza Marka M. nadal nie została rozwiązana. Prokuratura od dwóch lat nie wie jak potraktować duchownego, który rozkochał w sobie nastolatkę, a następnie uprawiał z nią seks.
Marek M. poznał 15-latkę na spowiedzi. Dziewczyna wyznała mu wtedy, że w przeszłości molestował ją dziadek. Od tamtej pory regularnie się spotykali, duchowny kupował jej drogie prezenty, zapraszał na wyjazdy oraz spędzał z nią większość czasu. Wtedy miała między nimi zakwitnąć miłość. Gdy "para" rozstała się, nastolatka opisała swoją historię gliwickiej kurii.
Ksiądz nie poniesie konsekwencji?
Duchowny został aresztowany, lecz wkrótce sąd wypuścił go na wolność. Po kilku miesiącach od zatrzymania prokuratura umorzyła śledztwo, stwierdzając, że zachowanie Marka M. nie kwalifikuje się jako przestępstwo.
Marek M. nie kierował się w swoim działaniu jakimś z góry powziętym i opracowanym zamiarem uwiedzenia małoletniej do pewnego momentu dziewczyny (…) Jego wyjaśnienia w tym obszarze prowadzą do wniosku, iż szczerze i autentycznie zakochał się w pokrzywdzonej, która byłą pierwszą kobietą w jego życiu, z którą współżył - przekazali śledczy.
Niedawno prokuratura wznowiła śledztwo, jednak nadal ma wątpliwości jak postąpić w tej sytuacji. Sprawę zbadają biegli, którzy ocenią, czy duchowny cierpiał na zaburzenia. Zdaniem części ekspertów próba "rozgrzeszenia" Marka M. jest skandaliczna.
Oceń artykuł
