Oceń
Przerażającą historią podzielili się inspektorzy dolnośląskiego IOZ. Podczas jednej z ostatnich interwencji znaleźli skrajnie wygłodzonego i odwodnionego psa. Właściciele zaręczali, że 4-letni Tołdi jest bardzo dobrym stanie.
Kilka dni temu do Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt wpłynęło anonimowe zawiadomienie o podupadającym na zdrowiu psu, trzymanym na jednej z posesji w Pastuchowie (pow. świdnicki). Inspektorzy po dotarciu na miejsce nie mogli uwierzyć własnym oczom.
Właściciele brutalnie zagłodzili psa
Stan znalezionego na miejscu czworonoga był krytyczny, lecz właściciele nie wyrażali zgody na zabranie Tołdiego. Jak twierdzili, zwierzę dostawało karmę, która skończyła się przed interwencją IOZ.
Kobieta, podczas interwencji, rzuciła psu pusty gar po zupie, a psiak o mało nie pożarł go w całości. Skrupulatnie wybierał każde ziarnko kaszy po krupniku, która była przyklejona do brzegów pojemnika - relacjonują pracownicy inspektoratu.
Gdy prośby nie podziałały, Katarzyna W. i Andrzej W. zażądali oddania umierającego psa. Rodzina nie widziała niczego złego w swoim zachowaniu. Para zaczęła nawet obrażać pracowników.
Podczas rozmów chętnie nas wyzywali, używali słów na k, ch** i s*******. Rodzice-kaci są dla swoich dzieci wspaniałym wzorcem do naśladowania! - relacjonują inspektorzy.
Dolnośląski IOZ zamierza skierować sprawę do prokuratury. Za zagłodzenie psa grozi kara do trzech lat więzienia. Zarząd spółki, w której pracowała kobieta, wydał specjalne oświadczenie w tej sprawie. Kobieta została zwolniona dyscyplinarnie, a firma wpłaciła darowiznę na rzecz zwierzęcia.
Jak informują działacze DIOZ, stan Tołdego powoli się poprawia. Piesek ma spory apetyt, a jego układ trawienny działa prawidłowo. Do pełni sił może wrócić już za kilkanaście tygodni.
Oceń artykuł

