Oceń
Kamil Durczok ma zapewne kaca i to nie tylko moralnego. W piątek zatrzymano go za spowodowanie wypadku samochodowego na autostradzie po pijanemu. Teraz bije się w pierś.
Kamil Durczok wspomniał kiedyś, że jest abstynentem. Tymczasem, gdy spowodował wypadek samochodowy, miał we krwi 2,5 promila alkoholu. Może za to nawet iść do więzienia na kilka lat, bo usłyszał zarzuty kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości oraz sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
Durczok po raz pierwszy zabrał głos w sprawie podczas posiedzenia aresztowego. Przeprosił za swój wybryk ludzi, którzy mu uwierzyli i ufali. Przyznał, że to dla niego „bardzo trudne chwile”, a swoje zachowanie uznał za karygodne.
Żałuje, że naraził swoich bliskich na cierpienie, bo na pewno na to nie zasłużyli. Przy okazji zgodził się na publikację swojego wizerunku i pełnego nazwiska.
Sąd okazał mu łaskę. Aresztu nie będzie jeśli dziennikarz wpłaci kaucję w wysokości 15 tys. złotych. Nie może jednak wyjechać z kraju i obowiązuje go dozór policyjny.
Sąd podzielił przedstawioną przez nas argumentację, że zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym nie znajduje odzwierciedlenia w zebranym materiale dowodowym. Według sędziego prawdopodobieństwo, że doszło do surowszego z zarzucanych mojemu klientowi przestępstw, nie jest duże - powiedział w rozmowie z TVN obrońca dziennikarza, mecenas Michał Zacharski.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
