Oceń
Gdy Iwona Wieczorek zaginęła w 2010 roku podczas powrotu do domu z nocnej zabawy w Sopocie, jedną z badanych hipotez była ta, wedle której dziewczynę potrącił samochód. Wówczas Iwona miałaby zostać zabrana z miejsca wypadku, aby zatrzeć ślady.
Więcej informacji na temat sprawy Iwony Wieczorek znajdziesz pod tym linkiem.
Kilka dni po zdarzeniu mówiłam policji, by sprawdzili całą drogę Iwony do domu. Również to przejście przez ulicę. Uspokajano mnie, że wszystko sprawdzą
- mówiła Iwona Kinda, matka zaginionej, w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” w 2010 roku.
„Dziennik Bałtycki” niedługo po zaginięciu Iwony Wieczorek w 2010 roku pisał o tym, że jedną z hipotez, które należy wziąć pod uwagę, jest ta, wedle której dziewczyna została potrącona przez kierowcę niedaleko swojego miejsca zamieszkania.
Kierujący pojazdem, będący być może pod wpływem alkoholu lub odurzony narkotykami, po uderzeniu w dziewczynę w panice wrzucił Iwonę do auta i odjechał
- czytamy w dzienniku.
Iwonę Wieczorek potrącił samochód?
Dziennik pisze również, że ewentualne ślady na jezdni, które świadczyłyby o wypadku, mogły ulec zatarciu niedługo po zdarzeniu. Dlatego brak działań w tym kierunku na samym początku śledztwa, mógł pogrzebać odkrycie stosownych poszlak. Chodzi o odpryski lakieru, odłamki szkła, ślady hamowania itp. Z tego samego powodu nie zachował się zapis monitoringu z okolic ulicy Czarny Dwór i Jelitkowskiego Dworu, którędy najpewniej szła zaginiona Iwona Wieczorek.
To byłaby jedna z wielu niesprawdzonych hipotez, obok której można by przejść obojętnie, gdyby nie interesujący post zamieszczony na jednym z forów internetowych poświęconych zaginionej Iwonie Wieczorek. Kobieta pisze tam o tym, że rankiem 17 lipca 2010 roku na ul. Czarny Dwór niedaleko miejsca zamieszkania zaginionej widziała plamę krwi na przejściu dla pieszych.
Mieszkam na tym sam osiedlu, co Iwona Wieczorek. Tamtego dnia szłam na pociąg ok 7.00 rano, przechodziłam koło jej bloku (...) i następnie szłam koło Biedronki na przystanek na Czarnym Dworze i czekając na zmianę świateł, zauważyłam dużą plamę krwi na przejściu dla pieszych. Rozejrzałam się za jakimś psem ale nie było żadnych zwierząt przejechanych. Poszłam na przystanek i wyjechałam z Gdańska. Nie mieszkałam wtedy na stałe w Polsce, ale gdy rodzice mi powiedzieli o tym zaginięciu to powiedziałam im o tej krwi
- czytamy.
Nie wiemy, czy policja sprawdziła ten wątek, ale kobieta w swojej wypowiedzi przyznała też, że nigdy nie zgłosiła tego zdarzenia. Internauci polecili jej skontaktowanie się z krakowskim „Archiwum X”, które zajmuje się sprawą Iwony Wieczorek.
Więcej informacji na temat sprawy Iwony Wieczorek znajdziesz pod tym linkiem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Polub naszą stronę na Facebooku.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
