Oceń
Prawie dwa lata po zaginięciu Iwony Wieczorek policja musiała być już bardzo zdesperowana albo miała poważne podejrzenia dotyczące matki zaginionej – Iwony Kindy. Przeprowadzili bowiem na niej prowokację policyjną.
17 lipca 2010 roku, po godzinie 4 rano, zaginęła 19-letnia wówczas Iwona Wieczorek. Ze względu na niekompetencję i opieszałość trójmiejskiej policji w pierwszych dniach i tygodniach od zaginięcia do dziś nie udało się ustalić niemal żadnego faktu lub poszlaki w związku z zaginięciem. Równocześnie analizowanych jest kilka kompletnie różnych wątków, a każdy z nich ma taki sam sens. Sprawą zajmuje się obecnie krakowskie Archiwum X, specjalizujące się w nierozwiązanych sprawach sprzed lat.
Jedną z hipotez dotyczących zaginięcia jest udział matki. Nie jest jasne, jaki miałby być jej motyw i jak miałaby tego dokonać, ani dlaczego później miałaby nagłośnić sprawę na tak olbrzymią skalę, jeśli sama brałaby w tym udział. Choć wobec kobiety podejrzenia miał dziennikarz śledczy Janusz Szostak, to zapewne najbardziej nieprawdopodobna teoria, więc tym bardziej dziwi, że podążyła nią… policja.
Prowokacja policyjna na matce Iwony Wieczorek
Prawie dwa lata po zaginięciu 19-letniej gdańszczanki policja zjawiła się w salonie fryzjerskim Iwony Kindy, matki zaginionej. Mieli to być dwaj policjanci, których znała. Oznajmili jej, że mają wiedzę dotyczącą tego, kto stoi za zaginięciem Iwony Wieczorek.
Obu policjantów znam osobiście, od miesięcy próbują rozwikłać sprawę zaginięcia mojej córki. Uderzyło mnie, że tym razem zachowują się jakoś inaczej, jakby bardziej oficjalnie. Powiedzieli, że wiedzą, kto jest sprawcą, i są blisko wyjaśnienia całej sprawy. Zapytali, czy w najbliższym czasie planuję jakiś wyjazd poza Trójmiasto, bo woleliby, abym była na miejscu
- mówiła w 2012 roku Iwona Kinda.
Gdy informacja o tym zajściu dotarła do mediów, dziennikarze próbowali ustalić, czy doszło do jakiegoś przełomu w śledztwie. W oficjalnych komunikatach powiadomiono jednak, że… taka wizyta w ogóle nie miała miejsca.
Najpierw powiedzieli, że wiedzą, co się stało z moją córką, i ujęcie sprawcy jej zaginięcia to kwestia dni. Teraz słyszę w mediach wypowiedzi, jakoby nic takiego nie miało miejsca. Robią ze mnie wariatkę, bo rzekomo musiałam ich źle zrozumieć. Sprawa córki kosztowała mnie już wiele zdrowia, nerwów, ale wariatką póki co nie jestem. Ta rozmowa z policjantami odbywała się w moim zakładzie fryzjerskim, pracownice w niej nie uczestniczyły, jednak zaraz im wszystko opowiedziałam
- tłumaczy matka zaginionej.
Czy coś jest na rzeczy?
W sprawie wypowiedział się Krzysztof Jackowski, sławny jasnowidz, który był blisko sprawy niemal od samego początku, a konkretnie od momentu, kiedy dostał zaproszenie od stacji Polsat. Jego zdolności przewidywania przyszłości oczywiście nie okazały się pomocne, lecz Jackowski nie jest w ciemię bity – pisaliśmy choćby o jego interesującym przesłuchaniu Pawła P.
Jego zdaniem policjanci już wtedy wiedzieli, kto jest winny w sprawie Iwony.
Oni wiedzą, kto to zrobił, ale nie mają dowodów. Moim zdaniem, ta wizyta w domu matki Iwony była prowokacją i ta prowokacja nie powiodła się
- stwierdził Krzysztof Jackowski.
Więcej informacji na temat sprawy Iwony Wieczorek znajdziesz pod tym linkiem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Polub naszą stronę na Facebooku.
Oceń artykuł