Oceń
Kamil Durczok narzekał na brudny stół, a tymczasem sam narobił niezłego bałaganu. Spowodował wypadek samochodowy, a alkomat wykazał 2,6 promila alkoholu. Pojawiają się nowe informacje o sprawie i okazuje się, że dziennikarz nie podróżował sam.
26 lipca droga krajowa A1 była niczym "highway to hell"! Kamil Durczok pędził jak szalony, aż w końcu jego BMW X6 M uderzyło w słupki. Ucierpiał też pojazd jadący z naprzeciwka. Okazało się, że podróżujący znad morza dziennikarz ostro "zatankował" i alkomat oszalał. Ma jednak wielu obrońców, a do tego już cieszy się wolnością.
Ustalono, że w samochodzie był pies pijanego kierowcy. Tymczasem „Plejada” pisze, powołując się na swojego informatora, że w samochodzie z Durczokiem jechała 20-letnia kobieta. Miał ją ewakuować brat dziennikarza, ponieważ bała się reakcji rodziców, którzy nie wiedzieli o jej relacji z dziennikarzem. Portal pisze również, że Durczok i 20-latka wypoczywali razem we Władysławowie.
„Pudelek” skontaktował się z serwisantem BMW i okazuje się, że poduszka powietrzna od strony pasażera w samochodzie Durczoka nie wystrzeliła bez powodu. Dzieje się tak jedynie, gdy system bezpieczeństwa rozpoznaje obciążenie fotela lub zapięcie pasa po stronie pasażera.
Jak na razie Durczok usłyszał zarzuty sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Może za to iść do więzienia nawet na 12 lat. Jak na razie jednak sąd zmiękł i dziennikarz został wypuszczony z aresztu.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
