Oceń
Strażak-nurek, 27-letni Bartosz Błyskal, zmarł podczas poszukiwań Grzegorza Borysa w Gdyni. Teraz prokuratura podjęła ważną decyzję ws. jego śmierci. Chodzi o biegłych.
Grzegorz Borys zabił swoje 6-letnie dziecko – Olka – po czym uciekł do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Zwłoki znalazła zrozpaczona matka, która zawiadomiła służby, ale było już za późno. Znaleziono jeszcze odręcznie napisany list o szokująco nieprzyjemnej treści. Do poszukiwań Borysa w jego kryjówkach w lesie zaangażowano m.in. Bella, ale w ostatnim czasie na stronie Interpolu pojawiła się „czerwona nota”. Już wcześniej pojawiały się doniesienia, że mógł on uciec za granicę.
Później na jaw wyszło, że Grzegorz Borys nie żyje, a w sieci pojawiły się zdjęcia jego martwego ciała wyciągniętego ze zbiornika Lepusz. Wedle estymacji i sekcji zwłok, Grzegorz Borys prawdopodobnie zmarł niedługo po tym, jak zabił swoje 6-letnie dziecko. Na jego ciele znaleziono rany cięte i postrzałowe, ale to nie koniec sprawy – niedawno pojawiły się doniesienia o tajemniczym samochodzie, a do sieci wyciekły zarazem niepokojące SMS-y zabójcy, które zwiastowały najgorsze. Ostatnio znaleziono również jego noże.
Grzegorz Borys został zabity? Teorie spiskowe zalały internet
Były negocjator policyjny Dariusz Loranty w rozmowie z „Faktem” skomentował odnalezienie zwłok Grzegorza Borysa. Od kiedy znaleziono ciało i podano więcej informacji, internauci zaczęli podejrzewać, że coś jest nie tak. Żołnierz bowiem nie żył od dwóch tygodni, a policja podawała informacje, że został zauważony w różnych częściach parku. Zarazem zbiornik Lepusz znajdował się z dala od miejsca poszukiwań, do którego się ograniczono. Wersję z samobójstwem podważył ekspert-kryminolog.
To nie wszystko, internauci zwracają uwagę na niespodziewany ubiór zabójcy oraz jego gładko ogoloną twarz. Wątpliwości wzbudzają jednak przede wszystkim rany. Zgodnie z informacjami, które zostały podane, Grzegorz Borys rozłożył swoje samobójstwo nawet na cztery dni, podczas których ciął się i strzelał sobie w głowę z pistoletu pneumatycznego.
Śmierć nurka Bartosza Błyskali. Prokuratura podjęła decyzję
Dnia 1 listopada, podczas poszukiwań w zbiorniku wodnym w Gdyni, doszło do tragedii. Nurek ze straży pożarnej Bartosz Błyskal zmarł w czasie pracy. Przyczyną zgonu nie było jednak utopienie, lecz niewydolność oddechowo-krążeniowa. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Pod koniec zeszłego tygodnia podjęto ważną decyzję dotyczącą powołania biegłych.
W sprawie śmierci 27-letniego Bartosza Błyskala podjęto decyzję o powołaniu biegłych z zakresu bezpieczeństwa nurkowania oraz medycy hiperbarycznej.
Powołano ich dla oceny prawidłowości decyzji podejmowanych w miejscu prowadzonych czynności
Radio ZET informowało też o tym, że nurek miał do dyspozycji jedynie kablolinę i jedno źródło mieszaniny oddechowej. „Oznacza to, że płetwonurek zszedł pod wodę z jedną butlą, a w razie niebezpieczeństwa mógł wzywać pomoc jedynie szarpnięciami za przewód asekuracyjny”, podaje Radio ZET.
NIE PRZEGAP:
- Wyciekły zdjęcia zwłok Grzegorza Borysa. Widać jeden dziwny szczegół
- Grabarz widział zwłoki Borysa. Nie zgadza się z oficjalną wersją zdarzeń
- Wielka tajemnica ws. śmierci Grzegorza Borysa. Rodzina ma ważny apel!
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Polub naszą stronę na Facebooku.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
