Oceń
W książce Janusza Szostaka pojawiają się zeznania niejakiej Barbary W., która miała słyszeć w noc zaginięcia błagalne krzyki o pomoc, które ucichły, gdy zamknęły się drzwi samochodu.
Sprawa Iwony Wieczorek pozostaje jedną z najgłośniejszych spraw kryminalnych w historii współczesnej Polski. 19-letnia dziewczyna rozpłynęła się w powietrzu wczesnym rankiem, gdy wracała z imprezy w sopockim „Dream Clubie”. Iwona bawiła się tam z grupą znajomych, lecz w wyniku kłótni ruszyła w samotny spacer do domu w środku nocy. Gdy dotarła do Gdańska, było już jasno. Ślad po niej urywa się o godzinie 4:12, gdy kamera rejestruje ją przy wejściu na plażę nr 63.
W związku z nieraz nieudolnym działaniem policji, sprawa rozwijała się głównie w mediach. Jednym z najważniejszych dziennikarzy śledczych, którzy zajmowali się sprawą, był zmarły niedawno Janusz Szostak. Reporter napisał aż dwie książki w temacie zaginięcia Iwony Wieczorek. Pierwsza z nich zbiera w sobie ogrom zeznań, obserwacji i teorii i powstała po uważnej lekturze wszystkich akt sprawy. Pojawiają się tam m.in. zeznania mieszkanki Sopotu, która zgłosiła, że w nocy z 16 na 17 lipca słyszała krzyk młodej kobiety, jej błaganie o pomoc i odgłosy ucieczki.
„Potem wołanie o pomoc ucichło, a samochód odjechał”. Zeznania ws. Iwony Wieczorek
W książce Janusza Szostaka „Co się stało z Iwoną Wieczorek?” pojawiają się zeznania ws. zaginięcia 19-letniej gdańszczanki. Wiele z nich przytoczyliśmy już na naszej stronie. Teraz przybliżamy słowa niejakiej Barbary W.
Kobieta miała słyszeć nad ranem 17 lipca 2010 roku, czyli w dzień zaginięcia Iwony Wieczorek, krzyki ze swojej werandy mieszkania w Sopocie. Gdy Barbara W. wyjrzała na ulicę, zobaczyła tam mężczyznę, który wpatrywał się w nią ostentacyjnie.
To nie był głos dojrzałej kobiety, to był głos nastolatki, około dwudziestoletniej. (…) Określiłabym go typem Włocha, południowca. Miał 25-35 lat, był średniego wzrostu, szczupły. Po chwili na ulicy zatrzymał się samochód, słyszałam otwarcie i zamknięcie drzwi, a potem wołanie o pomoc ucichło, a samochód odjechał
- zeznała Barbara W.
Mężczyzna miał mieć na sobie czarną, krótką kurtkę skórzaną i kapelusz. Pani Barbara miała też słyszeć odgłos uciekającej kobiety, „tak, jakby biegła boso”. Kobieta zgłosiła sprawę na policję, gdy dowiedziała się o zaginięciu Iwony Wieczorek.
Niestety nikt na ten sygnał nie zareagował. Nikt się z nią nie skontaktował w tej sprawie. Tę informację przekazała także Krzysztofowi Rutkowskiemu, ale także on – według niej – ją zbagatelizował. Kobietę przesłuchano dopiero kilka lat po zdarzeniu
- czytamy w książce Janusza Szostaka.
Więcej informacji na temat sprawy Iwony Wieczorek znajdziesz pod tym linkiem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Polub naszą stronę na Facebooku.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
