Oceń
Około miesiąc po zaginięciu Iwony Wieczorek, Karolina D. wraz z szóstką znajomych udała się do klubu we Władysławowie. Zobaczyła tam źle wyglądającą, prawdopodobnie naćpaną kobietę, którą bez wahania zidentyfikowała jako Iwonę Wieczorek.
Więcej informacji na temat sprawy Iwony Wieczorek znajdziesz
.
Poniżej prezentujemy historię Karoliny D. tak, jak przedstawił ją dziennikarz śledczy Janusz Szostak w swojej książce - „Co się stało z Iwoną Wieczorek?”.
Karolina D. udała się wspólnie ze znajomymi do Kongo Baru we Władysławowie, który należał do Marcina T. - właściciela „Dream Clubu” i „Zatoki Sztuki”. Zobaczyła tam dwie osoby przy barze, kobietę w wieku około 25 lat i mężczyznę około trzydziestki.
Gdy Karolina podeszła do baru, aby zamówić drinki, kobieta zwróciła się do niej, aby zaproponować jej udział w imprezie w pobliskim hotelu. Odmówiła i gdy chciała odejść, zatrzymał ją ten mężczyzna i zaproponował taniec. Gdy znowu odmówiła, zdenerwował się i stwierdził, że Karolina „traktuje go, jak gówniarza”. Ostatecznie poszedł za nią do stolika i zaczął witać się i rozmawiać z jej znajomymi.
Wówczas Karolina wycofała się do stolika, gdzie siedział jej inny kolega i przeczekała natrętnego gościa. Później dowiedziała się, że mężczyzna dopytywał jej znajomych, o to gdzie ona mieszka i gdzie pracuje.
„Jakby była pijana lub pod działaniem narkotyków”
Kiedy Karolina D. chciała opuścić lokal około godziny 5:00 rano, znowu zaczepił ją ten mężczyzna i oznajmił, że najgłośniej śpiewał jej „Sto lat” i powinna za to podziękować inaczej niż słowami. Jak odwróciła się, żeby sprawdzić, czy są za nią jej znajomi, zobaczyła, że stoi tam widziana wcześniej kobieta. Pod ramię trzymała młodą blondynkę.
Ona trzymała pod ramię blondynkę, ta dziewczyna miała około 160-170 centymetrów wzrostu. Była blondynką, z włosami do ramion, wyglądały na lekko przemoczone. Miała ciemne okulary, ubrana była w jasną bluzkę na ramiączkach i chyba w spodnie. Spoglądałam głównie na jej twarz. Wcześniej nie widziałam jej w towarzystwie tej pary, ani na terenie lokalu. Ta blondynka wyglądała, jakby była pijana lub pod działaniem narkotyków: miała błędne spojrzenie i tylko lekko się uśmiechnęła. Nie dawała żadnych znaków świadczących o ewentualnych problemach. Nie widziałam, żeby posiadała jakiekolwiek obrażenia ciała. Ona miała lekki makijaż, a na szyi najprawdopodobniej łańcuszek
- zeznała Karolina D.
Starsza kobieta znowu zaproponowała jej imprezę, a ona znowu odmówiła. Po wyjściu z lokalu zorientowała się jednak, że nie ma portfela i nie znalazła go też nigdzie wewnątrz klubu. Poszła więc na komisariat policji we Władysławowie około 6:00 rano.
Bez wahania zidentyfikowała Iwonę
Na komisariacie chciała zgłosić kradzież portfela i wówczas zobaczyła fotografię zaginionej Iwony Wieczorek.
Będąc w poczekalni komisariatu zauważyłam fotografię zaginionej Iwony Wieczorek i od razu skojarzyłam portret z blondynką w barze Kongo. Powiedziałam o tym policjantowi. Zadzwoniłam również na podany na plakacie numer telefonu. Odebrała kobieta i przedstawiła się jako matka zaginionej. Zrelacjonowałam przebieg wydarzeń, a ona wysłuchała ich spokojnie. Następnie przekazałam tę informację dzielnicowemu
- opowiada Karolina D.
Jednak policja nie zajęła się sprawą niezwłocznie, tak jak powinna. Do działania przystąpiono dopiero 16 godzin po zgłoszeniu. Bar Kongo znajdował się natomiast zaledwie 200 metrów od komisariatu.
Policjanci obejrzeli nagranie z monitoringu i potwierdzili podobieństwo widocznej tam kobiety do Iwony Wieczorek. Niestety, nie udało im się zgrać nagrania, ponieważ rzekomo żaden z pracowników obsługi nie umiał tego zrobić. Funkcjonariusze zostali poproszeni o powrót dwie godziny później, gdy przyjdzie zdolny do tego członek obsługi. Gdy pojawili się ponownie, nagranie było już nadpisane i zniknęło bezpowrotnie.
Więcej informacji na temat sprawy Iwony Wieczorek znajdziesz
.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Polub naszą stronę na
.
Oceń artykuł