Oceń
Zniknęło 150 tys. złotych, które zebrano w ramach pomocy Sebastianowi Kościelnikowi, który uczestniczył w wypadku z kolumną rządową wiozącą premier Beatę Szydło.
Oskarżonemu o spowodowanie wypadku z kolumną rządową wiozącą premier Beatę Szydło chcieli pomóc internauci. Zorganizowano więc zbiórkę na nowe Seicento dla młodego kierowcy. Tymczasem pieniądze ze zbiórki zniknęły, a jej organizator milczy.
Wypadek premier Szydło
Do wypadku w Oświęcimiu doszło ponad 2 lata temu, w 2017 roku. Od tego czasu prokuratura próbuje dojść do tego, kto zawinił. Głównym oskarżonym został 21-letni kierowca Fiata Seicento, który miał popełnić błąd i wjechać między auta kolumny rządowej. Chłopak do przewinienia się nie przyznał, ale śledztwo wciąż się toczy. Aby pomóc kierowcy, którego wiele osób uznało za niewinnego, zorganizowano w internecie zbiórkę pieniędzy na nowy samochód dla niego.
Zebrano 150 tys. złotych
Założeniem było zebranie 5 tys. złotych, za które chłopak mógłby kupić takie Seicento, jakim jechał gdy doszło do wypadku. Serca internautów okazały się jednak wielkie, i na koncie zbiórki szybko znalazło się dużo więcej środków – ok. 150 tys. złotych. Pieniądze miały trafić do 21 letniego kierowcy po zakończeniu śledztwa. Niedawno okazało się jednak, że środki te zniknęły i nie wiadomo co się z nimi stało. Jak podaje „Fakt”, teraz śledczy sprawdzają co stało się z pieniędzmi. Mieszkający w Wielkiej Brytanii Rafał B., który zorganizował zbiórkę nie skomentował sprawy.
Do zdarzenia odniósł się za to mecenas Władysław Pociej, który jest pełnomocnikiem kierowcy seicento. W rozmowie z portalem „Fakt” stwierdził on, że z prawnego punktu widzenia pieniądze te należały do kierowcy Seicento, bo to z myślą o nim internauci przekazywali środki. Wiadomo też, że 21-latek planował część z nich przeznaczyć na cele charytatywne.
Oceń artykuł