Oceń
Kolejne kłopoty Doroty Rabczewskiej. Doda straciła właśnie prawa do filmu "Dziewczyny z Dubaju". Pracowała nad nim ponad dwa lata.
Dorota Rabczewska, znana powszechnie jako Doda, ma poważne kłopoty. Piosenkarka wyznała ostatnio, że... jest biedna, bo przejścia z byłym mężem całkowicie zrujnowały jej finanse. Teraz poinformowała o kolejnych poważnych problemach.
Wokalistka jakiś czas temu postanowiła zostać producentką filmową i razem z piosenkarką i reżyserką Marią Sadowską wzięły się za film "Dziewczyny z Dubaju". Na planie filmu pracowały z... byłym mężem Dody. Przez ponad dwa lata trwały zdjęcia, później montaż i już kilka miesięcy temu miała nastąpić premiera. Wtedy zaczęły się kłopoty w raju. Okazało się, że Dorota Rabczewska i Emil Stępień się rozwodzą, a to wpłynęło także na prace z filmem.
Doda i Sadowska bez praw do "Dziewczyn z Dubaju"
Teraz okazuje się, że reżyserka i producentka zostały przez Stępnia odcięte od filmu. Doda wrzuciła na Instagram nagranie, na którym wraz z Marią Sadowską informują o nieprzyjemnym zajściu. Były mąż wokalistki nie wpuścił ich do studia, gdzie miały wziąć udział w ostatecznym montażu.
Byłyśmy umówione na ostateczny montaż naszego filmu, który trwa 2 h 20 min i jest za długi, od wielu miesięcy probujemy umówić się na ten skrót, co jest nam uniemożliwiane i dziś po raz kolejny zamknięto przed nami drzwi, przed filmem, którego jestem producentem kreatywnym i poświeciłam mu dwa lata, a Maria go wyreżyserowała
- skarży się Doda na Instagramie.
Emil napisał oficjalne maile, że nie mamy prawa dotykać tego filmu, który robiłyśmy przez dwa lata i nikt nie rozumie, dlaczego tak się zachowuje, nawet dystrybutor. Wszyscy mówią, że film jest za długi. Czujemy się wykorzystane, kopnięte w tyłek i Emil jest jedynym królem i władcą tego filmu
- relacjonuje wstrząśnięta wokalistka.
Doda oznajmiła, że jako producentka kreatywna nie może - w zaistniałej sytuacji - wziąć odpowiedzialności za ostateczny kształt filmu. Podobną decyzję podjąć miała Maria Sadowska.
Stępień odpowiada Dodzie. "Nie za moje pieniądze"
Na oskarżenia Doroty Rabczewskiej i Marii Sadowskiej już zdążył odpowiedzieć Emil Stępień. Mężczyzna twierdzi, że z Dody żadna producentka kreatywna, wszak on sam nadał jej taki tytuł tylko po to, by mogła to sobie wpisać do CV. Stanowczo też odmówił jakiejkolwiek ingerencji w film i zapowiedział, że nikt nie będzie bawił się za jego pieniądze.
Film jest już ukończony i zabezpieczony do dystrybucji w Polsce i poza jej granicami. Panie mogą bawić się w film, ale nie za pieniądze moje, jak i moich inwestorów. Maria Sadowska powinno skupić się na mniej wymagających filmach, a pani Rabczewska być wdzięczna, że na moich produkcjach przedłuża swoje medialne życie. Film jestem produktem biznesowym. Jak panie chcą się bawić, niech idą do Smyka
- oznajmił Emil Stępień w oświadczeniu przesłanym Pudelkowi.
Oceń artykuł