Oceń
Jan Englert ostatnio przyznał się Polakom do bardzo dużych problemów zdrowotnych, które zagrażają mu śmiercią. Teraz spowiada się ze swoich "błędów młodości". W jego biografii znalazły się nieznane dotąd informacje z życia wielkiego aktora.
Jan Englert wyznał niedawno, że żyje ze śmiertelnie groźną chorobą. Mistrz sztuki aktorskiej ma tętniaka, który realnie może pęknąć w każdej chwili. Bardzo pogodzony ze swoim losem artysta, znosi tę sytuację z odwagą i godnością. Zapewnia, że nie boi się śmierci.
Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec, a zawodowo wyjątkowo ceniony aktor z sukcesami na koncie, ma niesamowicie optymistyczne podejście do swojego losu. Jedyne, na co liczy, to śmierć szybka i bezbolesna. To zdecydowanie właśnie chorowania aktor boi się najbardziej.
Zauważam, że z wiekiem coraz bardziej jestem fatalistą. Dlatego nie boję się śmierci, bo przed nią nie ma ucieczki
- wyznał na łamach Plejady.
Jan Englert pijany na planie!
Na rynku ukazała się obecnie biografia Jana Englerta pt. "Bez oklasków". Aktor, który bardzo rzadko opowiada o kulisach swojego życia prywatnego i zawodowego. Teraz zdecydował się na kilka wyznań, m.in. zawierających wspomnienia z planu "Nocy i Dni". Okazuje się, że w jednej ze scen aktor był... kompletnie pijany! Wcielał się wtedy w niepodległościowca Marcina Śniadowskiego, ukochanego córki Niechciców.
W filmie jest scena, w której Śniadowski przemawia na zebraniu konspiracyjnym. Zdjęcia kręciliśmy w Jabłonnie. Przywieźli nas na plan, czekałem, a gdzieś koło pierwszej w nocy uznałem, że zdjęcia już się nie odbędą, i z nudów wypiłem co najmniej pół butelki wódki (...) To było w pałacu w Jabłonnie, w którym bar działał cały czas (…) Tymczasem nieoczekiwanie o piątej nad ranem wezwano nas na plan
- wspomina Englert.
Byłem nieźle wstawiony, miałem spierzchnięte usta. Ale co znaczy silna wola! Moje pojawienie się zostało przyjęte bez komentarzy, ale kiedy tę scenę zobaczyłem na ekranie, to przecież widziałem, że byłem urżnięty. Pamiętam, że trzymałem się resztką sił i woli, żeby móc ten tekst wypowiedzieć. Widocznie udało mi się jakoś zebrać. Zresztą, zawsze miałem bardzo mocną głowę i słabą wątrobę
- opowiada aktor.
Czy można to uznać za szumną młodość? Mamy nadzieję, że teraz w obliczu choroby dba o siebie zdecydowanie mocniej.
Oceń artykuł