Oceń
Beata Kozidrak znów stanie przed sądem? Ostatni, stosunkowo łagodny wyrok za niebezpieczny, pijacki rajd nie spodobał się ani gwieździe, ani prokuraturze. Obie strony chcą się odwoływać.
Minęło już wiele miesięcy, odkąd Beata Kozidrak kompletnie pijana wsiadła za kierownicę i urządziła sobie rajd po Warszawie. Znana wokalistka stwarzała zagrożenie nie tylko sama dla siebie, ale i dla innych uczestników ruchu. Szczęśliwie kierowca będący świadkiem jej wyczynów, zablokował kobiecie drogę i wezwał służby.
Początkowo wydawało się, że pijacki wybryk zniszczy karierę piosenkarki. Beata Kozidrak stała się persona non grata, traciła kontrakty. Z upływem czasu ludzie zaczęli jednak zapominać, a zaprzyjaźnione gwiazdy i telewizje znów zapraszały ją do współpracy. Mogła zabić, zamiast tego znów fika po scenach.
"Zły" wyrok dla Beaty Kozidrak
Już dwa razy w związku z pijackim rajdem Beata Kozidrak stawała przed sądem. Zarzekała się, że przyjmie z pokorą każdy wyrok, ale od pierwszego się odwołała, uznając, że jest zbyt dotkliwy. Drugi również jej się nie spodobał, nie podoba się też prokuraturze. I społeczeństwu.
Zdaniem sędziny z Sądu Okręgowego w Warszawie, na korzyść Beaty Kozidrak działa fakt, że jest... znana. W uzasadnieniu kary 70 tysięcy złotych i pięciu lat zakazu prowadzeniu pojazdów tłumaczyła, że Beata Kozidrak posiada bogaty dorobek artystyczny, wniosła wielki wkład w polską kulturę, nie godzi się więc, by trafiła za kratki, bądź co gorsza, zamiatała ulice.
Kozidrak znów stanie przed sądem?
Orzeczenie sądu rozsierdziło przedstawicieli prokuratury. Twierdzą, że grzywna i zakaz jazdy nie spełnią swej funkcji jako kara za jazdę po pijaku, Beata Kozidrak niczego się nie nauczy, a i sam wyrok jest zbyt łagodny. Jak zdradziła rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz, prokuratura zamierza złożyć w sądzie wniosek o uzasadnienie wyroku i się od niego odwołać.
Chcą, by Beata Kozidrak na własnej skórze poczuła konsekwencje i poza wysoką karą pieniężną, wykonywała też prace społeczne. We wcześniejszych rozprawach prokuratura żądała dla wokalistki 10 miesięcy ograniczenia wolności w postaci prac społecznych. Kozidrak miałaby pracować nieodpłatnie, np. zamiatając czy odśnieżając ulice, przez 30 godzin każdego miesiąca.
Tyle tylko, że Kozidrak nie chce ani celi, ani prac społecznych, ani nawet grzywny. 70 tysięcy złotych to dużo więcej, niż wnioskowała ze swym obrońcą. I już rozważa kolejne odwołanie.
Przemyślimy to. Zastanowimy się nad tym, dlatego że jak państwo doskonale sobie zdajecie sprawę, to była historia, która pani Beacie naprawdę niezwykle utrudniła życie, i nie dlatego, że dobrze się z tym czuła, wręcz przeciwnie – fatalnie. Przepraszała wszędzie, gdzie tylko mogła. I cóż jeszcze mogła zrobić? Poddać się karze, bo chcieliśmy ten proces jak najszybciej skończyć, tak żeby wymiar sprawiedliwości zatriumfował, ale w tym dobrym tego słowa znaczeniu, tzn. odpowiednia kara, odpowiedni rodzaj tej kary, w stosunku do przewinienia, jakie miało miejsce
– powiedział w rozmowie z "Super Expressem" mecenas gwiazdy Maciej Żbikowski.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
