Oceń
Film o Annie Przybylskiej już za chwile trafi na ekrany. Tymczasem bliscy zmarłej aktorki zdradzają, jak wyglądały jej ostatnie chwile. "Tego nie da się wymazać" - mówi Jarosław Bieniuk.
Anna Przybylska zmarła 5 października 2014 roku, około rok po wykryciu u niej raka - aktorka cierpiała na nowotwór trzustki. Choć od jej śmierci minęło już wiele lat, kobieta ciągle pozostaje w pamięci fanów i oczywiście swoich najbliższych. Teraz zaś ponownie pojawi się... na ekranach.
7 października 2022 zaplanowano premierę filmu dokumentalnego o życiu Anny Przybylskiej, pod tytułem "Ania". Film planowany był już od dawna, długo jednak rodzina zmarłej aktorki nie zgadzała się na jego realizację. Teraz w końcu się przełamali i przekazali producentom (Telewizja Polska) zdjęcia i nagrania z prywatnych archiwów.
Ostatnie chwile Anny Przybylskiej
Przed premierą cała rodzina Anny Przybylskiej, w tym jej były partner Jarosław Bieniuk, troje dzieci - Oliwia, Szymon i Jan, oraz mama i siostra, ruszyli z kampanią promocyjną. Nie tylko zamieszczają w mediach społecznościowych zdjęcia czy krótkie nagrania ze zmarłą, ale też zdecydowali się na wspólny wywiad dla magazynu "Viva".
W nim Jarosław Bieniuk i siostra Anny Przybylskiej, Agnieszka, zdradzili, jak wyglądały ostatnie dni aktorki. Przyznali też, że do dziś wspomnienia o nich są dla nich niezwykle bolesne.
Siostra Anny Przybylskiej, Agnieszka Kubera wyznała, że w ostatnim miesiącu życia, Anna Przybylska mocno się zmieniła, zmieniło się też jej podejście do życia. Zrezygnowała z dawnych zasad i m.in. pilnowania diety rodziny. Choć wcześniej stroniła od słodyczy i zabraniała ich bliskim, teraz sama w ogromnych ilościach je pochłaniała. - Tak na miesiąc przed odejściem jadła mnóstwo ciastek, a wcześniej ochrzaniała nas, gdy jedliśmy słodycze: "D*py wam urosną. Sałatki jedzcie". Widocznie, chciała osłodzić sobie życie, tamte trudne chwile - wspomina pani Agnieszka.
Bieniuk: nigdy nie zapomnę
Kobieta zdradza też, że pod koniec życia Anna Przybylska zrezygnowała z przyjmowania morfiny, która pomagała uśmierzyć ból.
Jarosław Bieniuk wspomina z kolei ostatnie dni i godziny życia ukochanej. Przypomina sobie, jak umierała, a on trzymał ją za rękę, patrzył, jak odchodzi. "Nie można skasować tego z pamięci jak z komputera" - mówi sportowiec.
- To już zostaje w człowieku do końca życia. I ten krzyż będę dźwigał aż do mojej śmierci - wyznaje Jarosław Bieniuk w rozmowie z "Vivą".
Oceń artykuł