Oceń
Justyna Steczkowska opowiedziała o tym, jak przeżyła śmierć kliniczną. Artystka twierdzi, że wie, co jest po drugiej stronie.
Justyna Steczkowska pochodzi z rodziny głęboko religijnej. Jej tata - Stanisław, w młodości był księdzem. Kiedy zakochał się w chórzystce Danucie - zrzucił sutannę. Para miała 9-cioro dzieci. Mimo wszystko nigdy nie stracili wiary. O zwolnienie z celibatu ojciec Steczkowskiej musiał ubiegać się bardzo długo. Poślubił ukochaną dopiero po 32 latach.
W domu Steczkowskich brakowało pieniędzy, ale nie brakowało miłości i wzajemnego zrozumienia. Rodzina potrafiła się jednoczyć w trudnych momentach. Jednym z nich był wypadek Justyny.
Justyna Steczkowska o śmierci klinicznej
Gdy była pięcioletnią dziewczynką spadła z roweru i uderzyła głową o beton. Poleciała jej krew z ucha i przez tydzień nie odzyskiwała przytomności. Rodzice całymi dniami modlili się o jej powrót do zdrowia. Teraz Justyna opowiedziała o tym, co widziała po drugiej stronie.
Znalazłam się już po drugiej stronie, przeżyłam śmierć kliniczną. Byłam wśród aniołów. Pamiętam, że to było coś dobrego dla mnie i było mi przyjemnie (...) Wiem, że poza naszą rzeczywistością jest też inna. Śmierć jest tylko zamianą światów - mówi piosenkarka.
Być może to wydarzenie też na nią wpłynęło, bowiem sama od lat wyznaje takie same wartości jak jej rodzice. Rodzina i Bóg zajmują w jej życiu bardzo wysokie miejsca.
Wiara dla mnie ma olbrzymie znaczenie, rodzina też, to jest jasne - potwierdza artystka.
A Wy, wierzycie, że coś jest po drugiej stronie?
Oceń artykuł
Tu się dzieje
