Oceń
Patryk Vega nakręcił film o politykach (i nie tylko) i podpadł możnym tego kraju. Bartłomiej Misiewicz pozwał go o obrazę jego imienia. Sprawa właśnie została zamknięta.
Imprezy, panoszenie się w ministerstwie, dzikie harce na poligonie, narkotyki i homoseksualny związek z szefem - to wszystko (i wiele więcej) Patryk Vega ujął w swoim najnowszym filmie "Polityka". A akurat w przypadku wymienionych właśnie "przewinień", inspirował się Bartłomiejem Misiewiczem.
Fragmenty filmu Vega udostępniał w sieci, ale nie wszystkim się one spodobały. "Miś" Misiewicz stwierdził, że reżyser przegina - niszczy jego dobre imię (sic!) i musi ponieść za to karę. Pozwał więc Vegę, zażądał wstrzymania dystrybucji filmu i zadośćuczynienia w wysokości miliona złotych. I właśnie sprawa ta znalazła swoje zaskakujące rozwiązanie.
Nagły zwrot
Jak donosi "Gazeta Wyborcza", na początku sierpnia Misiewicz wycofał wniosek o wstrzymanie dystrybucji "Polityki". Później miał cofnąć całe oskarżenie, więc sprawa w sądzie została umorzona.
Czemu zdecydował się na taki krok? Czyżby stwierdził, że nikt go jednak nie obraził? A może poczuł, że z jakiegoś powodu stoi na pozycji przegranej? Tego jeszcze nie wiadomo, choć wszystko ma się wkrótce wyjaśnić - jego pełnomocnik planuje ponoć wydanie w tej sprawie oficjalnego oświadczenia.
Premiera filmu "Polityka" nie jest już więc zagrożona. Film pierwsi widzowie zobaczą już 4 września.
Oceń artykuł