Tymański chwalił się zdradami. Żona reaguje: będzie rozwód

Oceń

Tymon Tymański chwalił się w "Fakcie" swoim otwartym związkiem. Okazuje się, że jego żona... nie wiedziała o tym, w jakiej relacji żyje. Teraz chce rozwodu!

Ktoś tu chyba stanowczo przesadził! Jeszcze niedawno Tymon Tymiński szczycił się tym, że ma wyluzowaną żonę i żyje z nią szczęśliwie w otwartym związku, lądując od czasu do czasu w nieswoim łóżku. Jak się okazuje, małżonka celebryty wcale nie jest aż tak tolerancyjna względem jego stylu życia, jak to do tej pory oceniał.

Tymon Tymański się doigrał

Ostatnio muzyk pochwalił się w Fakcie, że jego żona akceptuje jego zdrady.

Bez przesady, lubię się napić z moimi fanami. Czasem zdarza mi się wylądować w nie swoim łóżku. Jestem w sumie poliamorystą, a moja obecna żona jest bardzo wyluzowana i mamy cudowny, otwarty związek - mówił wtedy Tymański.

Jak się okazuje, jego żona nie miała pojęcia, że jej 19 lat starszy małżonek ma takie podejście do ich związku małżeńskiego.

Niestety o rzekomym życiu w otwartym związku dowiedziałam się dopiero z wywiadu udzielonego przez Tymona "Faktowi". Nie jesteśmy już razem. Od dłuższego czasu dochodziły mnie słuchy, że mój mąż nie dochowuje wierności, ale nie jestem typem detektywa, który sprawdza wiadomości i wypytuje partnera o każdy szczegół - podsumowała Maria Tymańska.

Co więcej, kobieta wcale nie była tak "wyluzowana", jak to określił jej małżonek. Przeciwnie, liczne przykłady niewierności ze strony męża sprawiały jej ból.

Nie będę ukrywać, że informacja o nie jednej, a wielu zdradach (zwłaszcza o tych, które wydarzały się gdy nasze dzieci były malutkie), była dla mnie bolesna, lecz decyzję o rozstaniu podjęłam wcześniej i niezależnie od tej informacji. Był to więc jedynie dodatkowy argument za tym, że była ona słuszna - powiedziała (wkrótce już była) żona Tymańskiego.

Żarty się skończyły

Maria Tymańska stwierdziła, że decyzja o rozwodzie jest nieodwracalna i ona pod żadnym pozorem nie zamierza już wracać do męża. Widocznie zbyt wiele razy ją zawiódł. No cóż... czasem trzeba uważać na słowa. Zwłaszcza te kierowane do prasy.