Oceń
Po burzliwej dyskusji Adam Glapiński został po raz kolejny wybrany przez posłów na prezesa NBP. Polityk pozostanie na stanowisku przez kolejne 6 lat. Nie zaszkodziła mu szalejąca inflacja, kosmiczne ceny mieszkań czy błędne prognozy dotyczące stóp procentowych.
Wybór nowego-starego szefa NBP poprzedziła niezwykle burzliwa dyskusja. Opozycja krytykowała Adama Glapińskiego m.in. za osłabienie złotego, rosnącą inflację, a także błędne decyzje ws. stóp procentowych. Jednak ostatecznie poparło go 234 posłów, 223 było przeciw.
Kandydaturę pana Adama Glapińskiego oceniamy negatywnie. Nie wypełnia on swoich konstytucyjnych obowiązków. Doprowadził, że tylko w ciągu ostatnich dwóch lat złoty osłabił się o 10 proc. wobec euro, a inflacja wzrosła do ponad 12 proc. Ta inflacja jest skutkiem błędnych decyzji, ale także arogancji i zadufania prezesa NBP, który ignorował ostrzeżenia ekonomistów, a realizował interesy partii rządzącej – mówił poseł PO Dariusz Rosati.
Politycy wytknęli Glapińskiemu brak programu mieszkaniowego, przez co mieszkania dla młodych Polaków są rarytasem. W ostatnim czasie szef NBP nie mógł pochwalić się sukcesami, lecz mimo to otrzymał ogromną podwyżkę w wysokości 6 tys. złotych.
Adam Glapiński utrzymał stołek
Adam Glapiński już w styczniu został nominowany przez Andrzeja Dudę na drugą kadencję prezesa NBP. Jednak, aby plan wszedł w życie, rząd musiał zdobyć większość, dzięki której polityk mógłby utrzymać się na stanowisku. Na to trzeba było czekać prawie pół roku.
Zanim Glapiński został wybrany, mówiło się, że jego miejsce może zająć m.in. Marta Gajęcka, która jest członkinią zarządu NBP. Ostatecznie jednak tak się nie stało.
Podczas czwartkowej debaty politycy PiS przekonywali, że co złego to nie prezes Glapiński, a inflacja spowodowana jest wojną w Ukrainie. Jak widać, część posłów udało się przekonać takimi tłumaczeniami.
Oceń artykuł

