Oceń
Andrzej Duda przyznał, że był przeciwnikiem wyborów kopertowych z 10 maja 2020 roku. Jak twierdzi, prawdopodobnie zostałyby one zbojkotowane. Na publiczne ujawnienie swojego sprzeciwu prezydent zbierał się przez ponad rok.
Wybory korespondencyjne, znane również jako "sasinowe" miały odbyć się 10 maja 2020 roku. Twarzą akcji stał się Jacek Sasin, który zapewniał, że całą procedurę ma pod kontrolą i wkrótce do wszystkich Polaków trafią koperty z nazwiskami kandydatów. Po zainwestowaniu ponad 70 milionów złotych w zorganizowanie wielkiego przedsięwzięcia sprawa ucichła, a karty do głosowania wyparowały.
Andrzej Duda nie chciał wyborów kopertowych
Wybory zostały wstrzymane między innymi po protestach Jarosława Gowina, który od początku podkreślał, że pomysł wydaje się nietrafiony. Co ciekawe, podczas rządowych przepychanek nie za wiele mówił w tej sprawie Andrzej Duda, który swój stanowczy sprzeciw wyraził dopiero po roku i dwóch miesiącach.
Ja koniec końców byłem przeciwnikiem wyborów korespondencyjnych, ja tych wyborów nie chciałem dlatego, że wszystko wskazywało na to, że po pierwsze będzie bardzo mała frekwencja, gdyby miały się odbyć, że zostaną po prostu zbojkotowane - oświadczył Duda w rozmowie z dziennikarzami.
Jak dodał, wybory przeprowadzone w taki sposób prawdopodobnie nie zostałyby uznane za ważne.
Ja w takich wyborach nie chciałem wziąć udziału z żadnym wynikiem, nie chciałem wygrać wyborów prezydenckich przy 15 czy 20-procentowej frekwencji i w taki sposób zostać prezydentem na drugą kadencję - stwierdziła głowa państwa.
Prezydent przyznał, że pewnego razu na temat wyborów porozmawiał z Jarosławem Gowinem i Jadwigą Emilewicz.
Powiedziałem twardo, że one muszą się odbyć tak, żeby prezydent mógł zostać zaprzysiężony 6 sierpnia, powiedziałem, że dla mnie to jest sprawa fundamentalna - opowiadał polski przywódca.
Zdaniem Dudy właśnie to spotkanie sprawiło, że wybory kopertowe "zostały anulowane", oraz ustalono termin wyborów stacjonarnych.
Oceń artykuł

