Oceń
Koniec świata nadciąga, wskazują na to kolejne znaki i przepowiednie. Greta Thunberg uważa, że Ziemia spłonie, spełnia się również wizja św. Malachiasza o antypapieżu, a teraz apokalipsą straszy także Andrzej Duda. Prezydent Polski w Davos zasiał grozę. Czy podpisuje się tym samym pod proroctwami Baby Wangi i Nostradamusa?
Pierwszy dzień Światowego Szczytu Ekonomicznego w Davos minął na dyskusjach o zagrożeniach dla klimatu. W tej sprawie ostro wypowiedział się Andrzej Duda i przepowiedział, że wszystkich czeka zagłada. Data końca świata chyba nie jest mu znana, bo nie podał konkretnego terminu "dudokalipsy". A może ukrywa te dramatyczne informacje? Skoro polski rząd jest w stanie ukryć listy poparcia do KRS, to bez skrupułów zataiłby też datę końca świata.
Świat prędzej czy później się skończy, mówiąc tak bardzo szeroko, a nawet nieco metafizycznie. Natomiast ja patrzę na to przede wszystkim z punktu widzenia polskiej sytuacji i polskiego interesu. Polskiego obywatela i pracownika, przedsiębiorcy – powiedział Andrzej Duda w Davos. (Money.pl)
Zanim nastąpi koniec świata, najpierw raczej nastąpi koniec PiS. Rząd zaczyna otaczać aura zjawisk paranormalnych, a tajemnicza Michalina ujrzała Kaczyńskiego we śnie, gdy oszalał i męczył ptaka, a Zbigniew Ziobro ujeżdżał konia trojańskiego. Czy spełni się mroczne proroctwo z Bochni?
Jedno jest pewne, jeśli PiS stworzy ustawę zarządzającą koniec świata, to prezydent Duda na pewno ją podpisze.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
