Oceń
Będzie wielki polityczny rozwód? Andrzej Duda zorientował się, że w PiS nikt się z jego zdaniem nie liczy. Prezydent podniósł bunt. Podobno jest wściekły.
Prezydent Andrzej Duda ma serdecznie dość. Po sześciu latach rządów tupie nóżką i chce, by ktoś w końcu zaczął traktować go poważnie. Czuje się ponoć lekceważony przez polityków PiS i żąda, by zaczęli liczyć się z jego zdaniem. Problem w tym, że chyba nie przynosi to skutku.
Jak ustalili dziennikarze Gazeta.pl, doszło do ostrego spięcia między prezydentem a centralą PiS na Nowogrodzkiej. Konflikt trwa i nie wiadomo do końca, jak go załagodzić. A stawka jest wysoka.
Andrzej Duda wściekły na PiS
Powody napiętej sytuacji między Andrzejem Dudą i PiS, oraz irytacji prezydenta, mają być dwa. Pierwszy to wspomniane już ogólne, wieczne lekceważenie go i jego zdania. Drugi to planowana rekonstrukcja rządu. Jarosław Kaczyński (bo nie oszukujmy się, to on decyduje, kto dostanie jakie stanowisko, nie premier) przekłada zmiany w rządzie już kolejny tydzień, ostatecznie wszystko rozwiązać się ma w ciągu najbliższych dni, a najpóźniej do końca października. W swoich planach nie bierze jednak ani trochę pod uwagę prezydenta. A to Andrzeja Dudę ostro zaczyna irytować.
Jak na Nowogrodzkiej chcą sobie pogrywać z prezydentem, to niech dalej pogrywają, ale powinni też pamiętać, że to prezydent ma najsilniejszą pozycję i społeczny mandat
- mówi Gazecie osoba blisko związana z Pałacem Prezydenckim.
Duda alarmuje, że jego grafik jest zbyt napięty i nie będzie miał czasu na nominacje. Nowogrodzka nic sobie jednak z ostrzeżeń głowy państwa nie robi. O powinna.
Andrzej Duda wpędzi PiS w problemy?
Czy Andrzej Duda może bowiem jakkolwiek zagrozić PiS, jeśli konflikt nie zostanie załagodzony? I owszem! Na szali leżą kolejne projekty ustaw, których prezydent raczej nie wetuje, a wetować może. Wszak sam ostatnimi czasy straszył, że zablokuje projekt zmian w mediach, zwany "Lex TVN". Zresztą już przy poprzedniej rekonstrukcji rządu pokazał rogi i zawetował ustawę o działach administracji państwowej.
To jednak niejedyny problem partii. Prezydent cieszy się ogromnym poparciem społeczeństwa, co miesiąc wygrywa ranking zaufania do polityków. Tymczasem coraz głośniej i częściej mówi się o przedterminowych wyborach, a i do tych planowanych coraz mniej czasu. Czy głowa państwa stanie po stronie partii, która go nie wspiera, za to ciągle marginalizuje i upokarza? Niekoniecznie.
Oceń artykuł

