18+

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.

Copyright 2009-2019, Eurozet Sp. z o. o.

Wyszedł z ukrycia

Macierewicz szykuje coś szokującego. "Przynajmniej dwie eksplozje"

22.09.2021  15:22
Antoni Macierewicz wyszedł z ukrycia
Antoni Macierewicz wyszedł z ukrycia Fot: Adam STASKIEWICZ/East News

Antoni Macierewicz zamierza zaszokować doniesieniami na temat raportu smoleńskiego. Tym razem twierdzi, że to nie mgła i stalowe drzewa doprowadzały do katastrofy, a kilka ładunków wybuchowych. Co ciekawe, miały one znajdować się także na pokładzie tupolewa, którym leciał Donald Tusk!

Podkomisja smoleńska miała być nadzieją na szczegółowe poznanie przyczyn katastrofy z 2010 roku. Po latach okazało się, że to sprytnie opracowana maszynka do zarabiania pieniędzy, z której garściami czerpie Antoni Macierewicz. Dostrzegły to nawet rodziny ofiar, które mają dość doniesień o sztucznej mgle, parówkach i ładunkach wybuchowych. Jak mówią, ta sprawa powinna już zostać zakończona.

Antoni Macierewicz nadal wierzy w zamach

Mimo próśb i apeli Antoni Macierewicz zamierza kontynuować swoje "badania", o czym poinformował na Zjeździe Klubów "Gazety Polskiej". Polityk przekonywał tam, że na "czarnej skrzynce" udało się zarejestrować dźwięk wybuchu z TU-154.

On nie jest przez nas wykreowany, to dźwięk zarejestrowany na CVR. Zwykle eksplozja nie jest nagrywana przez skrzynki głosowe, ponieważ rejestratory nie są w stanie zapisać dźwięku przed zniszczeniem, wszystko dzieje się zbyt szybko - tutaj pierwszy wybuch nie nastąpił jednak wewnątrz samolotu, lecz na skrzydle, zatem czas dojścia dźwięku do kabiny pilotów był dużo dłuższy - wyjaśnia poseł PiS.

Antoni Macierewicz stwierdził również, że dźwięk eksplozji został "zaszumiony" przez rosyjskie służby. Według raportu pierwszy wybuch miał miejsce na skrzydle około 100 metrów nad "pancerną brzozą". Do drugiej eksplozji miało dojść kilka sekund później.

Co więcej, smoleński ekspert stwierdził, że na pokładzie drugiego Tupolewa 154M, którym latał Donald Tusk, znajdowały się te same bomby, ale drugiej maszyny nikt już nie chciał zniszczyć.

Czytaj także