Oceń
Koronawirus to nie problem, więc wybory prezydenckie 2020 muszą się odbyć, a termin nie ulegnie zmianie. Tak zarządził miłościwie nam panujący prezes Jarosław Kaczyński. Jeden z polityków obozu rządzącego ujawnił, jak dokładnie będzie wyglądało głosowanie korespondencyjne w czasie epidemii. Racjonalny plan czy objawy głupoty?
Prezydent Brazylii stwierdził, że „koronawirus to tylko taka grypka”. Jarosław Kaczyński chyba uważa tak samo, bo uparcie chce, by wybory prezydenckie 2020 odbyły się we wcześniej ustalonym terminie. PiS wprowadził nawet głosowanie korespondencyjne, by Polacy mogli głosować na Andrzeja Dudę.
Koronawirus, głosowanie korespondencyjne i listonosze
Wicepremier Jacek Sasin w programie „Graffiti” ujawnił, jak będzie przebiegało głosowanie korespondencyjne. Jego zdaniem jest możliwe pogodzenie wymogów demokracji, wymogów wyborów prezydenckich i jednocześnie można zapewnić wyborcom pełne bezpieczeństwo.
My w tym projekcie chcemy dostarczać karty wyborcze bez kontaktu z obywatelem, do skrzynek pocztowych. Listonosze nie będą mieli kontaktu z osobami, do których będą dostarczać te listy. Już dziś listonosz średnio odwiedza ponad 250 adresów dziennie, a skoro ma dostarczyć 500-600 przesyłek w dni, w żadnym wypadku nie przekracza to mozliwości Poczty – twierdzi Sasin. (polsatnews.pl)
Czy listonosze nie będą narażeni na koronawirusa? Jak twierdzi Sasin, przecież i tak wykonują swoją pracę i "nikt nie biadoli". Mieliby dostarczyć karty do głosowania pod 14 milionów adresów, co daje ok. 500 przesyłek na listonosza. Nie będą mieli żadnego kontaktu z odbiorcami przesyłek.
Sasin zakłada, że cała operacja potrwa 3 dni, ale wymaga to wielkiego przygotowania logistycznego, a opozycja przeszkadza, bo chce ugrać polityczny kapitał. Dodał również, że dymisja szefa Poczty sprzed kilku dni nie ma nic wspólnego z tym, że krytykował kordespondencyjne wybory prezydenckie.
Oceń artykuł