Oceń
Jarosław Kaczyński w furii, znów opętała go nienawiść. W Sejmie dał pokaz fiksacji, straszył więzieniem i... przyznał, że za jego rządów nie ma praworządności.
Wicepremier do spraw bezpieczeństwa, prezes PiS i właściwie najważniejszy polityk w państwie (bo kto jak nie on Polską steruje?) całkowicie odpłynął. Nie dość, że naczytał się książek o zmyślonej pandemii i jak gdyby nigdy nic paraduje bez maseczki na twarzy, to jeszcze ogarnął go szał.
W środę wieczorem, w czasie obrad Sejmu, Jarosław Kaczyński wdarł się na mównicę i zaczął z niej krzyczeć. Mimikę miał przy tym, jakby miotała nim najprawdziwsza, dzika wściekłość. Czyżby odpłynął?
Jarosław Kaczyński, krew na rękach i ssmańskie flagi
Kaczyński w Sejmie zareagował na trwające na ulicach Warszawy strajki kobiet, obstawione grubym, pancernym wręcz kordonem policji. Stwierdził, że każdy, kto protesty popiera, ma krew na rękach, a symbol błyskawicy porównał do ss.
Najpierw to łaskawie zdejmijcie te błyskawice ssmańskie. A po drugie wszystkie te demonstracje, które popieraliście.... otóż jest tak, że wszystkie demonstracje kosztowały życie wielu osób. Macie krew na rękach
- wyrzucał z siebie rozjuszony jak byk Kaczyński.
Nie powinno was być w tej izbie. Dopuściliście się zbrodni - oskarżył opozycję.
Praworządność w Polsce? Kaczyński - nie ma
Później było trochę śmiesznie, trochę przerażająco, a trochę dziwnie. Jarosław Kaczyński przyznał bowiem, że za rządów PiS nie ma w Polsce praworządności...
Jeżeli w Polsce będzie praworządność, to wielu z was będzie siedziało - zagrzmiał z mównicy do przeciwników politycznych.
Mniej więcej w tym samym czasie policja na usługach pana prezesa użyła środków przymusu i agresji wobec pokojowo demonstrującego tłumu. Najpierw odcięli ludziom drogę wyjścia z placu Powstańców Warszawy, później użyli wobec nich gazu. W tłumie zaś krążyli tajemniczy panowie w strojach incognito, którzy na oślep bili protestujących, a później uciekali w szeregi policji, gdzie byli chronieni.
Oceń artykuł