Oceń
Koniec wielkiej przyjaźni między PiS i Kukiz'15? Wprowadzenie w Polsce stanu wyjątkowego godzi w polityczne plany Pawła Kukiza. Polityk ma więc wątpliwości - być wiernym prezesowi, czy się odwrócić?
Paweł Kukiz w ostatnim czasie wsławił się wybitną wiernością wobec Jarosława Kaczyńskiego. Politykujący muzyk poparł w Sejmie ustawę "Lex TVN" mającą na celu wyeliminowanie z polskiego rynku nieprzychylnego rządowi, prywatnego medium. Posypały się za to na niego gromy, wielu przyjaciół i znajomych się odwróciło, a główny zainteresowany po długim przekonywaniu, że to nie prawda, przyznał w końcu: owszem, sprzedałem się.
Ceną miało być poddanie pod debatę (już we wrześniu), pierwszych ustaw przygotowanych przez Kukiz'15. Panu Pawłowi najbardziej zależało przy tym na zmianie ordynacji wyborczej. Zapowiedział nawet, że jeśli PiS go w tym nie poprze, ich ugoda zostanie zerwana. Aż tu nagle partia rządząca wyskakuje ze stanem wyjątkowym...
Stan wyjątkowy = cios w Kukiza?
We wtorek premier Mateusz Morawiecki poinformował, że Rada Ministrów wystąpi do prezydenta Andrzeja Dudy z wnioskiem o wprowadzenie stanu wyjątkowego w miejscowościach graniczących z Białorusią. Ma to być reakcja na kryzys migracyjny, coraz bardziej napięte stosunki z Aleksandrem Łukaszenką i manewry wojskowe Rosji, jakie rozpoczną się tuż przy granicy z Polską 10 września.
Prezydent Andrzej Duda podpisu pod wnioskiem jeszcze nie złożył, ale zapowiedział, że to uczyni. Długopis w ruch pójść ma w czwartek, po tym głowa państwa ma 48 godzin na skierowanie sprawy do Sejmu pod głosowanie. Parlament - wedle wstępnych zapowiedzi - zebrać się ma już w poniedziałek.
Aby jednak stan wyjątkowy wprowadzić, potrzeba poselskiej większości. Z tą w Zjednoczonej Prawicy coraz bardziej krucho, a i Paweł Kukiz - ich ostatni, największy wybawca - ma wątpliwości. Wprowadzenie na terenie kraju jednego ze stanów nadzwyczajnych wiąże się bowiem z zablokowaniem ważnych prac Sejmu, w tym z zakazem zmiany ordynacji wyborczej w kraju. PiS chce stanu wyjątkowego na 30 dni, to oznacza, że zmian prawnych nie będą mogli wprowadzać przez 4 miesiące, a więc do końca roku. Czyli z projektu Kukiza nici...
Kukiz zerwie umowę z PiS? Polityk waha się ws. stanu wyjątkowego
Teraz Paweł Kukiz ma bardzo twardy orzech do zgryzienia - poprzeć PiS w pomyśle wprowadzenia w Polsce stanu wyjątkowego i wierzyć, że po nim Sejm zajmie się jego projektami, czy sprzeciwić się Jarosławowi Kaczyńskiemu i zakłócić ich specyficzną, opartą na wymianie dóbr relację? Polityk nie wie, co ma zrobić i przyznał właśnie, że decyzję podejmie w ostatniej chwili.
Z całą pewnością potrzebna jest debata sejmowa choćby po to, żeby wyjaśnić różnego rodzaju wątpliwości, zobaczyć skalę, bo przecież obostrzenia mogą mieć różny stopień i jakich konkretnych obszarów będzie dotyczyło. Muszę poznać szczegóły podczas debaty parlamentarnej
- powiedział Paweł Kukiz w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Nie będę w tej chwili deklarował tego, co zrobię nie znając szczegółów planu i wyniku debaty sejmowej" - zaznaczył Kukiz. "Jeśli opozycja będzie miała taką siłę przekonywania, żeby nie wprowadzać tego stanu, będzie miała takie argumenty, które spowodują, że przyznam im rację - to zagłosuje tak, jak uważam za stosowne - podkreślił.
Kuikiz się boi, bardziej o siebie, czy o Polskę?
Paweł Kukiz przyznał przy tym, że z niepokojem patrzy na sytuację między Polską i Białorusią i szczerze niepokoją go manewry wojsk rosyjskich. Choć znany jest ze swego eurosceptycyzmu, dziś chciałby, by rząd oficjalnie poprosił Unię Europejską o wsparcie w swoich działaniach.
Zdaję sobie absolutnie sprawę z tego, że zagrożenie zewnętrzne to bardzo poważna sprawa. Po pobycie w komisji służb specjalnych w poprzedniej kadencji nie bagatelizowałbym tej sprawy przygranicznej, choćby ze względu na to, że Ameryka pokazała swoją totalną niemoc w przypadku ewakuacji z Afganistanu, a druga sprawa to ćwiczenia Zapad - powiedział polityk.
Byłoby bardzo dobrze, gdyby w sposób mocny, nawet medialnie, rząd polski w działaniach dyplomatycznych zwrócił się do Unii Europejskiej, aby działania rządu miały poparcie Unii - dodał.
Tymczasem zdaje się, że UE już wyraziła się dość jasno w sprawie sytuacji na granicy Polsko-Białoruskiej. Komisarz UE ds. migracji Ylva Johansson oświadczyła, że w działaniach Łukaszenki widzi agresję na Polskę, Łotwę i Litwę, a nie kryzys migracyjny. Twierdzi - i podkreśla, że to oficjalne stanowisko Wspólnoty - że Białoruś i Rosja chcą zdestabilizować swymi działaniami Unię Europejską.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
