Oceń
Janusz Korwin-Mikke ostatnio zaszył się w domu z powodu epidemii koronawirusa i cała Polska odetchnęła z ulgą. Jednak KRUL powrócił, a jego poglądy wylazły z mroku niczym bestia z potwór z bagien. Tym razem na jego celowniku znalazły się dzieci z zespołem Downa i Aborygeni.
Jak głoszą legendy, Janusz Korwin-Mikke podobno miał kiedyś coś mądrego do powiedzenia. Jednak wypowiedzi o kobietach i Hitlerze oraz rzucanie w psa petardami spowiły jego karierę polityczną jak smog. Najwyraźniej pozostanie już do jej końca „wiecznym kandydatem”.
Koronawirus miał tę zaletę, że kontrowersyjny polityk Konfederacji siedział w domu i rzadko się wypowiadał. Wraz z odmrażaniem gospodarki zło powróciło ze straszliwą siłą...
Korwin, dzieci z zespołem Downa, aborcja i Aborygeni
Zawsze się trochę gwałci… no i tym razem Korwin zgwałcił wszystkie zasady kultury i normy dyskusji publicznej. Pojawił się na sejmowej mównicy, ale tym razem zmienił strategię. Obraził wszystkich, nawet Aborygenów.
W kilkadziesiąt sekund zadał serię brutalnych ciosów we wszystkich uczestników debaty, ale znokautował jedynie siebie…
Mówiono o wspólnocie między tak odległymi krajami jak Nowa Zelandia, Australia i Polska. Chciałem zwrócić uwagę na jeden drobiazg. Średni iloraz inteligencji Aborygenów australijskich jest mniej więcej równy ilorazowi inteligencji dziecka z zespołem Downa, a nikt w Australii nie myśli o tym, by wyskrobywać Aborygenów - powiedział Korwin w Sejmie.
Ciekawe co na to Kaja Godek i partyjni koledzy Korwina. Czy Konfederacja wytrzyma jego kolejne wypowiedzi?
Oceń artykuł