Oceń
Krystyna Pawłowicz pojechała do luksusowego kurortu, otwartego mimo pandemicznych restrykcji. Teraz tłumaczy się z wyjazdu i nie zamierza przepraszać.
Pandemiczne obostrzenia ciągle obowiązują, więc Krystyna Pawłowicz wybrała się do luksusowego kurortu w Solcu Zdroju. Niestety pobyt okazał się dość pechowy - jak donosi lokalny serwis, w hotelu otwartym mimo zakazu, w sobotę doszło do pożaru.
Wszyscy goście zostali ponoć ewakuowani, a Krystyna Pawłowicz ulotniła się z Malinowego Zdroju limuzyną SOP. Co sędzina Trybunału Konstytucyjnego i była posłanka PiS robiła w hotelu i czemu nie została w domu, gdy szaleje pandemia?
Krystyna Pawłowicz się tłumaczy
Pani Krystyna w końcu dowiedziała się, że jej wywczas wyszedł na jaw i teraz próbuje wytłumaczyć się z niezręcznej sytuacji. Twierdzi, że owszem, w hotelu była (jest) i nie zamierza za to przepraszać. Jej pobyt tam miał być całkowicie legalny.
Mocno podkreślam, że przebywam w hotelu Malinowy Zdrój na pobycie leczniczym. Jestem tutaj gościem i korzystam z tego miejsca z zachowaniem wszelkich rygorów sanitarnych. Nawet nie wiem, ilu jest tutaj gości, ponieważ nie jest ich jeszcze zbyt wielu
- powiedziała w rozmowie z PAP.
Pożar w luksusowym hotelu to kłamstwo?
Krystyna Pawłowicz twierdzi też, że w hotelu nie było żadnego pożaru, nie przyjechała po nią limuzyna Służby Ochrony Państwa, a ona dalej w ośrodku przebywa. Wszystkie medialne doniesienia na temat Malinowego Zdroju i jej pobytu w nim mają być wierutnym kłamstwem.
Informacje o pożarze są kłamstwem - mówi Krystyna Pawłowicz.
W hotelu Malinowy Zdrój w Solcu-Zdroju doszło tylko do awarii technicznej w odległym skrzydle budynku, z powodu której doszło do zadymienia. Prewencyjnie wezwano straż pożarną, która przyjechała i poza stwierdzeniem zadymienia nie stwierdziła żadnego pożaru. Nie było żadnego zagrożenia i osobiście nie widziałam, by ktoś był ewakuowany. W trakcie tego zdarzenia osobiście przebywałam cały czas w swoim pokoju - oznajmiła.
Oceń artykuł