Oceń
Premier Mateusz Morawiecki próbuje przekonać Polaków, że ewentualny rozlew krwi na granicy Polski i Białorusi to coś dobrego, szlachetnego wręcz? Premier w poniedziałek oznajmił, że granica państwa to świętość.
Od rana w poniedziałek zaognia się konflikt polsko-białoruski. W kierunku przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej maszeruje grupa kilkuset uchodźców, strzegą ich uzbrojeni białoruscy żołnierze.
Strona Białoruska mówi o kroku desperacji, do którego skłoniły uchodźców "obojętność i nieludzki stosunek polskich władz". Polskie MSZ alarmuje z kolei o kolejnej prowokacji Aleksandra Łukaszenki i wieszczy, że dąży on do rozlewu krwi. Jednocześnie przedstawiciele Ministerstwa Spraw Zagranicznych ogłaszają, ze słuzby sa gotowe na każda ewentualność i nie wpuszczą na teren Polski ani jednego uchodźcy.
Morawiecki chce rozlewu krwi na granicy?
Czy to wszystko oznacza wybuch na granicy, rozlew krwi i ofiary wśród uchodźców? Każde kolejne doniesienia niepokoją coraz bardziej, a strach potęguje najnowszy komunikat premiera. Mateusz Morawiecki ogłosił, że granica to świętość i trzeba jej strzec, całkiem jak przez długie wieki, gdy Polacy oddawali za nią życia.
Granica państwa polskiego to nie jest tylko linia na mapie. Za nią przelewały krew pokolenia Polaków. Ta granica jest świętością. W obliczu zagrożenia strzeżenie granic powinno być czymś absolutnie oczywistym i być oparte o konsensus wszystkich sił politycznych
- napisał Mateusz Morawiecki na Facebooku.
Sztab kryzysowy
W związku z niepokojami na granicy polsko-białoruskiej, Mateusz Morawiecki zwołał w poniedziałek posiedzenie sztabu kryzysowego. Udział wezmą w nim wicepremier do spraw bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński, szef MSWiA Mariusz Kamiński, szef MON Mariusz Błaszczak i przedstawiciele służ mundurowych.
Choć o trudnej sytuacji wojsko miałoby wiedzieć od kilkunastu godzin 9tak przynajmniej zapewnia MSZ), a media informują od poranka, zebranie zostało zaplanowane dopiero na godzinę 13.00. Do tego czasu uchodźcy powinny=i już dawno dotrzeć do przejścia granicznego. Skąd ta opieszałość?
Oceń artykuł
Tu się dzieje
