Oceń
Na Białorusi trwają protesty po sfałszowanych wyborach prezydenckich, Polscy politycy apelują, by Łukaszenka przestrzegał zasad demokracji. Przy okazji Mateusz Morawiecki zdenerwował Brukselę.
W ostatnią niedzielę na Białorusi przeprowadzono wybory prezydenckie. Już wiadomo, że ich wynik został sfałszowany, na co obywatele zareagowali tłumnymi protestami w miastach i miasteczkach w całym kraju. Doszło do brutalnych działań milicji i tysięcy aresztowań. Setki protestujących przebywają w szpitalach - często w stanie ciężkim. Gdy zostaną podleczeni, czeka ich pozbawienie wolności.
Na wydarzenia na Białorusi zareagowali polscy politycy. Prezydent Andrzej Duda zaapelował do Aleksandra Łukaszenki o przestrzeganie zasad demokracji i zaprzestanie używania siły wobec demonstrujących.
Jako sąsiedzi Białorusi apelujemy do władz białoruskich o pełne uznanie i przestrzeganie podstawowych standardów demokratycznych. Wzywamy do powstrzymania się od przemocy i do respektowania podstawowych wolności, praw człowieka i obywatela, w tym praw mniejszości narodowych i wolności słowa
- apelował wraz z prezydentem Litwy.
Morawiecki hipokryta?
Również premier Mateusz Morawiecki podjął kroki ku pomocy Białorusinom. Zwrócił się do przywódców UE o zorganizowanie nadzwyczajnego szczytu, na którym ta podjęłaby temat Białorusi i łamania w tym kraju prawa. To rozwścieczyło europejskich polityków. Dlaczego? Bo jak zauważają, Polska jest ostatnim krajem w UE, który powinien wypowiadać się na temat praworządności i demokracji
Polskie władze zirytowały urzędników w Brukseli próbą kreowania się na lidera obrońców praworządności
- donosi korespondentka RMF FM Katarzyna Szymanska-Borginon.
Nie spodobało się to, że polskie władze, które same nie przestrzegają zasad praworządności, chcą nadawać ton wśród obrońców demokracji na Białorusi - czytamy.
W czasie, gdy na Białorusi trwają protesty po sfałszowaniu wyborów, Polacy również wychodzą na ulice. Tu od kilku dni obywatele sprzeciwiają się brutalności policji i domagają się równości dla społeczności LGBT. Doszło do wielu zatrzymań osób, które brały udział w demonstracjach. Ludzie wywożeni byli na komisariaty, bici, a nawet molestowani. Ani prezydent, ani premier jak dotąd na wydarzenia te nie zareagowali.
Oceń artykuł