Oceń
Prawo i Sprawiedliwość traci poparcie społeczeństwa, ale zrobi wszystko, by nie utracić władzy? Ekspert ostrzega: Jarosław Kaczyński może nawet sfałszować najbliższe wybory.
Sytuacja na polskiej scenie politycznej się zmienia. Dotąd najsilniejsze Prawo i Sprawiedliwość traci poparcie i w ostatnim sondażu niemal już zrównało się z Koalicją Obywatelską. Polacy nie ufają rządowi Mateusza Morawieckiego i zdecydowana większość społeczeństwa ocenia jego pracę negatywnie. Jednocześnie w kraju ciągle szaleje inflacja, zalewa nas drożyzna, a tak firmowany przez PiS jako zbawienie Polski Ład, okazał się wielkim niewypałem.
Jarosław Kaczyński już zapowiedział, że za nieudaną reformę wyciągać będzie konsekwencje. Ponoć polecieć mają dwie głowy - ministra i wiceministra finansów. Plotkuje się też, że osierocony resort miałby przejąć... Jacek Sasin. Niektórzy boją się (znając wcześniejsze "sukcesy" polityka), że to oznaczałoby całkowite bankructwo.
Jeśli chcemy coś do końca popsuć to oczywiście można wysyłać ministra Sasina, ale nie wiem, czy jest to strategia racjonalna, nie wiem jakie są jego kompetencje w odniesienia do takiego resortu jakim jest Ministerstwo Finansów, więc nie wiem, czy to byłoby dobre rozwiązanie
- mówi w rozmowie z WP.pl socjolog, prof. Andrzej Rychard.
PiS w tarapatach. Stracą władzę?
Ekspert twierdzi, że PiS ma dziś poważne kłopoty. Fakt, że decydują się na dymisję, oznacza przyznanie się do katastroficznego błędu. Choćby w Polsce paliło się i waliło, Prawo i Sprawiedliwość zacięcie broni swoich polityków i nie pozwala żadnego z nich skrzywdzić. Dymisje praktycznie się nie zdarzają, choćby dochodziło do naprawdę rażących nadużyć. Tym razem ma być jednak inaczej. Jak to możliwe?
- Ta zmiana jest przyznaniem się, że ponieśliśmy porażkę, że zrobiliśmy coś aż tak źle, że muszą polecieć głowy. Oczywiście z punktu widzenia interesów PiS lepiej jest, żeby konsekwencje były wyciągnięte, niż gdyby nie były wyciągnięte, ale ich wyciągnięcie oznacza zarazem przyznanie się do poważnego błędu - mówi profesor Rychard.
Od kilku miesięcy w Polsce mówiło się o przyspieszeniu wyborów parlamentarnych. Eksperci ostrzegali, że rok 2023, gdy wyznaczony jest ich konstytucyjny termin, będzie rokiem poważnego załamania gospodarczego. To może sprawić, że notowania PiS rekordowo spadną, społeczeństwo będzie wściekłe na rządzących i nie da im najmniejszej szansy na wygraną. Z tym że problemy mamy już teraz. Inflacja i drożyzna już zmniejszają poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości. Jak zauważa więc Jarosław Gowin, dawniej koalicjant Jarosława Kaczyńskiego, dziś jeden z jego przeciwników, partia nie zdecyduje się na przyspieszenie wyborów. Zbyt wiele ryzykuje, władzę może stracić już teraz.
PiS sfałszuje wybory?
Tymczasem przez najbliższe 1,5 roku dużo jeszcze może się zmienić. A profesor Andrzej Rychard ostrzega: PiS zrobi wszystko, by nie oddać władzy. Mogą się uciekać do zagrań nieczystych, kwestionować wyniki, może nawet zdobyć się na ich fałszowanie!
Jeżeli będą wybory - obojętne czy w normalnym terminie czy wcześniejszym - to opozycja, żeby je wygrać, musi to zrobić bardzo mocno, ponieważ te wybory, nie chcę powiedzieć, że mogą być sfałszowane, ale mogą nie być do końca uczciwe i niewielkie, kilkuprocentowe zwycięstwo, może być w jakiś sposób kwestionowane i może nie wystarczyć
- powiedział ekspert w rozmowie z Wirtualną Polską.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
