Oceń
Przedstawiciele środowisk akademickich mają dość Przemysława Czarnka. Wystosowali apel o jego dymisję. Sprawa trafiła na biurko prezydenta i premiera.
W podpisanym przez 346 osób apelu padają w stronę ministra zarzuty o brak poszanowania ludzi o innych poglądach. Oskarża się go o antysemityzm, ukrainofobię, pochwalanie kar cielesnych i dehumanizm osób nieheteronormatywnych.
Autorzy listu podkreślają, że karanie uczelni, które poparły Strajk Kobiet, jest całkowicie niedopuszczalne. Według apelujących Przemysław Czarnek nie posiada również odpowiednich uprawnień i kompetencji do podejmowania takich działań.
Czarnek reaguje na zarzuty
Przemysław Czarnek szybko odniósł się do stawianych mu zarzutów. Zaznacza, że są one kłamstwem, a on nie ma sobie nic do zarzucenia.
Nigdy nikogo nie dehumanizowałem. Uwielbiam Ukrainę i Ukraińców, oczywiście nie banderowców. Mam znakomite stosunki z kościołem prawosławnym. Nie jestem żadnym mizoginem, do niedawna nawet nie wiedziałem co to znaczy. Bojaźń i respekt odczuwam w stosunku do dwóch kobiet: Matki Bożej i mojej żony" - poinformował Przemysław Czarnek w wywiadzie dla "Radia Warszawa.
Jak dodaje, wiele osób ze środowiska akademickiego docenia podejmowane przez niego działania. Co zrobi prezydent?
Oceń artykuł