Oceń
Przemysław Czarnek znalazł sposób na drożyznę! Razem z innymi politykami PiS opracowali super plan. Będziemy ocieplać dom chrustem, zaciskać zęby i... rezygnować z jedzenia. Same plusy, zahartujemy się i schudniemy.
Politycy PiS, posłowie, ministrowie, a nawet premier i prezydent, wymyślili sobie nowy plebiscyt - INFLACYJNA BZDURA ROKU. Zamiast realnie walczyć z drożyzną i rosnącą w zatrważającym tempie inflacją (jej szczyt miał być w sierpniu, ale wyniki najnowszych analiz mówią dopiero o pierwszym kwartale 2023 roku i inflacji bliskiej 30 procent!), spisują złote rady. Co jedna, to gorsza i głupsza.
I tak usłyszeliśmy już, że możemy opalać domy chrustem, a rząd pozwolił nam go zbierać w lasach za darmo. Później dowiedzieliśmy się od Andrzeja Dudy, że i jemu jest ciężko, bo zarabia grubo ponad 20 tysięcy złotych miesięcznie, a musi spłacać kredyt za apartament w Krakowie. Nasza głowa państwa poleciła więc, byśmy zaczęli zaciskać zęby. Kolejna złota rada padła z ust Mateusza Morawieckiego, który zasugerował, by ocieplić domy, nim przyjdzie zima. Bo wiecie, wtedy nie będzie nam trzeba dodatkowych pieniędzy na gaz czy węgiel.
Jak przeżyć drożyznę? Czarnej: jedzcie mniej
Teraz do grona złotoustych politykow PiS, którzy szukają wyjścia z drożyzny (ale takiego, by się nie narobić), dołączył minister edukacji Przemysław Czarnek.
Przed laty Mateusz Morawiecki oznajmił, że Polacy mają harować za miskę ryżu. No i harujemy. Ryż jest jeszcze w miarę tani, więc kto wie, może za chwilę będzie podstawą polskiej bieda kuchni? Teraz kumpel Morawieckiego, Przemysław Czarnek, skarży się na drożyznę i poleca Polakom, by żywili się tanimi produktami. I jedli mniej, niż dotychczas. Przynajmniej on tak planuje.
Niech was jednak rada pana Przemysława nie zwiedzie. Polityk bowiem, jak na człowieka oderwanego od rzeczywistości przystało, skarży się na swój ciężki los i drożyznę, opowiadając, jak to właśnie rusza na wakacje. Biedaczek spędzi w podróży 10 dni, będzie jeździł po Polsce i zagranicy. Samochodem. A paliwo kosztuje krocie. Aby zaoszczędzić, zrezygnuje z hoteli - będzie koczował u rodziny i znajomych. I rzadziej posilać się będzie w restauracjach.
Czasami coś będziemy pichcić, znajomi zaproszą na obiady, ale bez przesady, drożyzna nie oznacza, że nie można jeść. Można jeść trochę mniej i trochę taniej
- oznajmił minister w rozmowie z "Super Expressem".
Jak wam się podoba jego rada? Przypomnijmy, polityk tylko w ubiegłym roku zarobił ponad 220 tysięcy złotych. Malutko. Bieda aż piszczy.
Oceń artykuł