Oceń
Drożyzna się rozkręca. Ekonomiści z kolejnych banków straszą, że wskaźnik inflacji za listopad przebije dotychczasowe rekordy, a do jego szczytu jeszcze nam daleko. Już nawet minister finansów przyznaje, że jest bardzo źle, a w kolejnym miesiącu będzie jedynie gorzej. Nadchodzą biedne i chude święta Bożego Narodzenia.
Tak wysokiej inflacji nie mieliśmy od 20 lat. Teraz dramat jest jeszcze większy, bo już w tym miesiącu osiągnąć mamy nowy rekord, a w kolejnych procent będzie dalej rosnąć.
Pierwsze szacunkowe dane o inflacji w listopadzie GUS przedstawi jeszcze we wtorek. Wcześniej głos w sprawie zabrali specjaliści z banków. - Według nas będzie to 7,4 proc., na pewno mówimy o poziomie przekraczającym 7 proc., co do tego nie ma wątpliwości. To jest już sporo powyżej oczekiwań, jakie prezentował bank centralny w swojej projekcji inflacji - powiedziała w rozmowie z 300gospodarka.pl Monika Kurek z Banku Pocztowego.
Podobnego zdania są ekonomiści z Banku Pekao SA. - Szacujemy, że listopad przyniósł dalszy wzrost inflacji CPI – do 7,4 proc. rok do roku. Wzrost cen żywności przyspieszył w okolice 6 proc. rok do roku, a paliwa podrożały o ok. 36 proc. w ujęciu rocznym - napisali w swoim oświadczeniu.
PiS przyznaje: mamy rekord inflacji
W październiku inflacja osiągnęła rekordowy wskaźnik 6,8 procent rok do roku. Teraz zaliczy kolejny rekordowy skok. To niestety nie koniec, bo prognozy na styczeń mówią już o 8,4 procentach! Tymczasem o rekordzie wspominają już nawet politycy PiS, którzy przestali ukrywać, że Polska mierzy się z koszmarnym problemem. Minister finansów Tadeusz Kościński przyznał we wtorek, że właśnie bijemy kolejny rekord, a będą następne.
Inflacja w listopadzie będzie wyższa niż była w październiku, można się spodziewać pewnie 7 czy 7 proc. z kawałkiem
- powiedział w Polsat News.
PiS reaguje na kryzys inflacyjny specjalną tarczą, która zmniejszyć ma podatki i zagwarantować części najmniej zarabiających Polaków specjalne świadczenia pieniężne. Niestety zdaniem niektórych specjalistów, program rządu jedynie doleje oliwy do ognia i spowoduje prawdziwy wybuch drożyzny.
Oceń artykuł

