Oceń
Ryszard Terlecki twierdzi, że ostatnia afera podsłuchowa to nic wielkiego, a Pegasus to problem wymyślony przez opozycję. Zdaniem polityka PiS w przeszłości sam również był podsłuchiwany, tylko że przez rząd PO, ale nie ma na to dowodów.
Ryszard Terlecki uważa, że sprawa Pegasusa została już w pełni wyjaśniona, a temat ten interesuje tylko i wyłącznie opozycję.
Upieranie się opozycji, że akurat Pegasus jest jakoś wyjątkowo ważny i obserwowany, nie ma sensu. Po drugie – oczywiste jest, że państwo polskie musi mieć narzędzia do tego, żeby walczyć z przestępczością - mówił polityk w rozmowie z polskatimes.pl.
Jak dodaje, afera podsłuchowa to problem kilku senatorów, którzy chcą odwrócić uwagę od innych problemów. Marszałek nie ukrywa, że Sejm nie będzie zajmował się Pegasusem, dlatego nie powstanie żadna sejmowa komisja śledcza.
Terlecki twierdzi, że był podsłuchiwany
We wtorek prezes NIK Marian Banaś oświadczył, że "padł ofiarą nielegalnej inwigilacji". Słowa te nie poruszyły Ryszarda Terleckiego, który zaznaczył, że za czasów PO też był podsłuchiwany, ale nie ma na to dowodów.
Przez osiem lat rządów Platformy miałem podsłuch na telefonie. Jestem o tym przekonany, choć nie mam żadnych dowodów, więc opowiadać takie rzeczy można sobie spokojnie i bez odpowiedzialności - mówił 72-latek.
Marian Banaś podczas ostatniego posiedzenia senackiej stwierdził, że był podsłuchiwany w latach 2017-2018. To kolejna sprawa, która zostanie przez rząd zamieciona pod dywan?
Oceń artykuł
Tu się dzieje
