Oceń
Rząd PiS chce wprowadzić w Polsce stan wyjątkowy, w obawie przed emigrantami i działaniami Aleksandra Łukaszenki. Szef MSWiA Mariusz Kamiński zapewnia, że Polacy nie mają czym się martwić. Czyżby?
We wtorek 31 sierpnia premier Mateusz Morawiecki ogłosił plany wprowadzenia stanu wyjątkowego w części województw podlaskiego i lubelskiego. Zmiany mają objąć miejscowości leżące ściśle przy granicy Polski z Białorusią. Wszystko między innymi przez napiętą sytuację między krajami i poważny kryzys migracyjny.
O wprowadzeniu stanu wyjątkowego zdecyduje prezydent Andrzej Duda. Wcześniej rząd złoży mu na biurku wniosek w tej sprawie. Jak poinformował szef MSWiA Mariusz Kamiński, restrykcyjne zasady wprowadzone mają być w 115 miejscowościach województwa podlaskiego i 68 miejscowościach województwa lubelskiego.
Świadomie podkreślam: miejscowości, a nie gmin. Nie chodzi tutaj po gminy, ale chodzi o wąski pas miejscowości bezpośrednio przylegających do granicy
- podkreślił Mariusz Kamiński.
Będą tam obowiązywały restrykcje zgodnie z przepisami dotyczącymi wprowadzenia stanu wyjątkowego. Dziś uchwała trafi do pana prezydenta i w momencie, kiedy pan prezydent podpisze swoje rozporządzenie - jeśli uzna, że okoliczności wprowadzenia stanu wyjątkowego są racjonalne i zasadne - ten stan będzie wprowadzony w trybie natychmiastowym - ogłosił szef MSWiA.
Stan wyjątkowy uderzy w mieszkańców?
Minister zapewnił przy tym, że mieszkańcy miejscowości przygranicznych nie odczują negatywnych konsekwencji stanu wyjątkowego w życiu codziennym. - Nie będą ingerowały w wasze życie zawodowe, w możliwość spokojnego wykonywania działalności, chociażby rolniczej. W minimalnym stopniu będą te restrykcje dotyczyły stałych mieszkańców tych miejscowości - mówił Mariusz Kamiński.
Co jednak dokładnie oznacza stan wyjątkowy? Między innymi duże utrudnienia dla osób, które w danych miejscowościach nie mieszkają. Będą mieć one problemy między innymi z przemieszczaniem się, uniemożliwione zostanie zwiedzanie, happeningi czy imprezy. - Straż Graniczna, wojsko Polskie i policja, która będzie pilnowała porządku w pasie granicznym, musi mieć instrumenty efektywnego działania - powiedział Kamiński.
Wstępnie Rada Ministrów chce, by stan nadzwyczajny w pasie przygranicznym obowiązywał 30 dni. Prawo pozwala na wprowadzenie stanu wyjątkowego na maksymalnie 90 dni i jednorazowe wydłużenie go do 150 dni. Wiąże się z tym oczywiście szereg konsekwencji, również niezwykle uciążliwych - wbrew zapowiedziom Mariusza Kamińskiego - dla mieszkańców.
Dlaczego rząd chce stanu wyjątkowego?
Rząd PiS nie zdecydował się na wprowadzenie żadnego ze stanów nadzwyczajnych nawet w obliczu ogólnoświatowej pandemii, w czasie gdy nikt nie wiedział jeszcze, jak walczyć z koronawirusem i jak leczyć pacjentów z COVID-19. Teraz jednak politycy planują nałożenie na część dwóch województw dużo bardziej uciążliwego, niż stan klęski żywiołowej, stanu wyjątkowego. Skąd ten pomysł?
Minister Mariusz Kamiński podaje dwa najważniejsze powody. Pierwszy to napięta sytuacja migracyjna i coraz częstsze próby nielegalnego przekraczania granicy polsko-białoruskiej. - Tylko w sierpniu około 3 tysięcy osób usiłowało w sposób nielegalny przedostać się na terytorium Polski, a tym samym Unii Europejskiej - poinformował minister.
Zwrócił przy tym uwagę na działania Aleksandra Łukaszenki i wzmagający się konflikt między Polską i Białorusią.
Główną grupę uchodźców na granicy z Białorusią stanowią obywatele Iraku. Na podstawie szacunków służb w ostatnich tygodniach przewieziono około 10 tysięcy Irakijczyków na Białoruś. Znacząca część trafiła z Turcji, a w ostatnim okresie z Libanu
- przekazał minister MSWiA Mariusz Kamiński.
Monitorujemy działania reżimu Łukaszenki. Wiemy, że prowadzone są rozmowy z Pakistanem, Marokiem, Katarem na temat uruchomienia linii lotniczych, białoruskich. To są ogromne rezerwuary potencjalnych uchodźców na terenie Unii Europejskiej. Musimy w sposób odpowiedzialny i stanowczy położyć temu tamę - dodał.
Drugi powód to niepokojące działania militarne po stronie białoruskiej. 10 września mają rozpocząć się duże manewry wojskowe organizowane przez armię rosyjską. Udział w nich wziąć ma około 200 tysięcy żołnierzy, a wszystko rozgrywać się będzie tuż przy polskiej granicy.
Musimy liczyć się z różnego rodzaju prowokacjami. Chodzi o bezpieczeństwo naszych mieszkańców i różnego typu osób, które w wyniku swojej naiwności, nieodpowiedzialności podejmują skandaliczne wręcz działania nad granicą, jak niszczenie instalacji granicznych i podchodzenie pod granicę - powiedział minister Mariusz Kamiński. - Każde przekroczenie granicy może zakończyć się tragedią - oznajmił.
Oceń artykuł