Oceń
Politycy PiS nie chcą wyjaśnić sprawy skażenia Odry i z jakiegoś powodu ukrywają prawdę o nim? Pojawia się coraz więcej oskarżeń, a wojewoda lubuski ogłasza wprost, że wyniki niemieckich badań to kłamstwo.
Odra została skazona tajemniczą substancją, ale z jakiegoś powodu polskie służby nie są w stanie dociec, jaką. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu od dwóch tygodni bada próbki wody z rzeki i wykrył jedynie podwyższony poziom mezytylenu i zbyt duże natlenienie. Do akcji włączyli się jednak Niemcy, którzy w zaledwie kilka godzin przeprowadzili własne badania i ogłosili, że znaleźli w akwenie rtęć. I to w takim stężeniu, że ich maszyny pomiarowe zaczęły szaleć.
Naukowcy alarmują, że jeśli to prawda, zagrożone są nie tylko ryby czy ptactwo i zwierzęta bytujące na odrze, ale też ludzie. Rtęć jest w stanie zabić człowieka, a szczególnie niebezpieczna okazuje się dla kobiet w ciąży i dzieci. Co na to polski rząd, który już zajmuje się sprawą?
PiS ukrywa prawdę o skażeniu Odry?
Twierdzą, że nic się nie stało, żadnej rtęci w wodzie nie ma, a ludzie nie są zagrożeni. Głos w sprawie już zajął jeden z polityków PiS, wojewoda lubuski Władysław Dajczak. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej ogłosił, że doniesienia z Niemiec to kłamstwa, a prawdę i tylko prawdę mówi polski WIOŚ. Ten zbadał wodę i zabójczego metalu w niej nie wykrył.
Dzisiaj wojewódzki inspektor z Zielonej Góry potwierdził, że poziom rtęci jest dużo, dużo niższy niż w ogóle dopuszczalny, a on jest bardzo śladowy
- zapewnił polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Choć informacje o skażeniu Odry zalewają Polskę od kilku dni, a zachodnia część kraju podejrzewa zatrucie wody od ponad dwóch tygodni, dopiero w piątek mieszkańcy zagrożonych regionów dostaną SMS-y z alertem RCB.
Stan klęski żywiołowej w Polsce? PiS - nie ma potrzeby
W kontrze do polityka PiS stoi polityczka PO. Marszałkini województwa lubuskiego zaapelowała do rządu o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej i alarmuje ludzi, by pod żadnym pozorem nie zbliżać się do rzeki i nie poić w niej zwierząt. - Niemcy zbadali Odrę. Radio "Oderwelle" informuje o dużym stężeniu rtęci w rzece. Pod żadnym pozorem nie wolno zbliżać się do Odry, poić zwierząt. Składamy wniosek o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej! - napisała na Twitterze.
Co na to partia rządząca? Ustami wojewody lubuskiego Władysława Dajczaka ogłosiła, że nie ma żadnych podstaw do wprowadzania w Polsce stanu nadzwyczajnego, a ostrzeżenia marszałkini to sianie niepotrzebnej paniki. - Nie ma takiej potrzeby. Nie komentuję takich pomysłów pani marszałek - oznajmił polityk PIS. I poinformował, dlaczego - jego z daniem - z Odry już wyłowiono ponad 6 ton śniętych ryb, a będzie ich dużo więcej.
Odra posiada w tej chwili wodę można by powiedzieć utlenioną. Stąd też czasami te takie informacje, że ktoś tam sobie poparzył rękę itd. To jest właśnie działanie wody utlenionej i ten tlen jest bardzo wysoki. Wskazują na to różnorakie oznaki, które w tych rybach zostały odkryte
- wskazał polityk.
Czujcie się bezpieczni i usatysfakcjonowani po jego zapewnieniach? Dodamy tylko, że w kraju coraz głośniej krążą pogłoski, a przekazuje je m.in. Roman Giertych, że za zrzutem zabójczych chemikaliów stać może polska spółka powiązana z jednym z polityków PiS.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
