Oceń
Limuzyna z Antonim Macierewiczem pędziła przez centrum Warszawy z prędkością 104 km/h. Szofer byłego szefa MON nie zwalniał nawet przy przejściach dla pieszych czy boisku szkolnym. Były rzecznik KGP przyznaje, że to jawne nadużycie władzy.
Niedawno głośno było o niebezpiecznych podróżach Elżbiety Witek, która pędziła rządową limuzyną, lekceważąc czerwone światła czy ograniczenia prędkości. Teraz, jeszcze większą brawurą wykazał się kierowca limuzyny, wiozącej Antoniego Macierewicza.
Jak relacjonują dziennikarze "Super Expressu" auto rozpoczęło podróż na warszawskich Bielanach. Początkowo wydawało się, że kierowca Macierewicza będzie jechał przepisowo, jednak przy stadionie Legii Warszawa wcisnął gaz do dechy.
Rządowa Skoda rozpędziła się do prędkości 90 km/h, a odcinek między boiskiem szkolnym liceum a kościołem pokonała, pędząc 104 km/h.
Gdzie tak spieszyło się Antoniemu Macierewiczowi? Otóż nic się nie paliło ani nie waliło, a poseł po prostu przejechał się do Sejmu...
Macierewicz może wszystko
"Super Express" o komentarz w tej sprawie poprosił byłego rzecznika KGP, insp. Mariusza Sokołowskiego. Funkcjonariusz przyznał, że popełnione wykroczenia kierowca Antoniego Macierewicza powinien dostać 1500 złotych mandatu i 10 punktów karnych. Zgodnie z polskim prawem w takiej sytuacji zabierane są również uprawnienia do kierowania pojazdami.
Trudno to skomentować. To naganne nadużycie władzy, z którego powinno się wyciągnąć konsekwencje - mówił Sokołowski.
To nie pierwszy raz, kiedy Antoni Macierewicz pędzi przez miasto bez poszanowania przepisów. Wcześniej podobne wyścigi urządzali sobie m.in. marszałek Sejmu Elżbieta Witek, wicemarszałek Ryszard Terlecki, a także sam Jarosław Kaczyński.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
