Oceń
Do Sądu Najwyższego spłynęło już ponad 160 protestów wyborczych - a to stan jedynie do południa w czwartek. Wybory prezydenckie zostaną powtórzone.
Ogrom nieprawidłowości w kampanii prezydenckiej i w dniu wyborów sprawił, że Polacy licznie wzięli się za zgłaszanie protestów wyborczych. W jednej z ostatnich ustaw rząd PiS przemycił zapis, który skrócił czas protestów z dwóch tygodni do 3 dni. Czyżby spodziewali się niezadowolenia obywateli?
Protesty składać można tylko do końca dnia 16 lipca. Osobiście w Sądzie Najwyższym pojawić się można do godziny 16, do północy zaś można wysłać protesty drogą pocztową - o ich ważności decyduje data stempla pocztowego.
Lawina protestów
Jak podaje PAP, tylko do godziny 12 do sądu Najwyższego wpłynęły już 164 wnioski o uznanie nieważności wyborów. Ponad połowa z nich to protesty przybyłe od wyborców głosujących za granicą. Protesty mogą składać czynni wyborcy (muszą być wpisani na którąś z list wyborczych), pełnomocnicy wyborczy i przewodniczący poszczególnych komisji wyborczych.
Protesty mogą dotyczyć zarówno pierwszej jak i drugiej tury wyborów. Zaskarżać możemy nadużycia i nieprawidłowości zauważone w czasie głosowania, ale też nieczystą grę kandydatów - np. agitację TVP na rzecz Andrzeja Dudy (telewizja publiczna zgodnie z prawem powinna być bezstronna) czy udział rządu w jego kampanii prezydenckiej.
Na rozpatrzenie protestów wyborczych Sąd Najwyższy ma 21 dni. W tym czasie musi orzec, czy wybory należy unieważnić, czy jednak nie ma do tego podstaw. Jeśli 3 tygodnie nie wystarczą - wybory muszą zostać powtórzone.
Oceń artykuł