Oceń
Były oficer BOR wyznał prawdę w sprawie głośnego wypadku z udziałem Beaty Szydło. Uczestnicy zdarzenia... SKŁADALI FAŁSZYWE ZEZNANIA.
Wielki skandal wychodzi na jaw. W 2017 roku w Oświęcimiu doszło do groźnego wypadku rządowej kolumny. W jednej z limuzyn podróżowała ówczesna premier Beata Szydło. O spowodowanie wypadku państwo oskarżyło 20-letniego Sebastiana Kościelnika, twierdząc, że to on wymusił pierwszeństwo i wjechał wprost w samochód z szefową rządu. Mężczyzna od początku zapewnia, że to nie prawda, jego wersję podtrzymują świadkowie, a w toku śledztwa nagrania z monitoringu, mogące sprawę wyjaśnić... zniknęły.
Bój o to, kto zawinił, trwa już ponad 4 lata. Teraz jeden z oficerów BOR, który w wypadku uczestniczył, przyznaje: składaliśmy fałszywe zeznania.
Funkcjonariusze BOR składali fałszywe zeznania
Kilka lat po wypadku na łamach "Gazety Wyborczej" do kłamstwa przyznał się były funkcjonariusz BOR (przekształconego przez PiS w SOP) Piotr Piątek. Mężczyzna w rządowej kolumnie zajmował miejsce w pierwszym samochodzie. Auto z Beatą Szydło jechało zaraz za nim.
Jak zdradził były oficer, tuż po wypadku dowódca zmiany BOR poinformował swych pracowników, jakie zeznania mają składać. - Ja sobie zdawałem sprawę, że chcąc dalej pracować i awansować musiałem mówić to, co reszta - wyznaje mężczyzna. I przyznaje: kłamaliśmy.
Każdy z nas był osobno przesłuchiwany, ale wcześniej wiedzieliśmy, co mamy zeznawać. Przed przesłuchaniem usłyszałem tylko: "Piotrek, wiesz jak było..."
- opowiada były funkcjonariusz, który z BOR/SOP odszedł wiosną 2021 roku, po 19 latach pracy.
Pracownicy jednostki odpowiedzialnej za ochronę polityków, w tym przypadku ex premier Beaty Szydło, jak jeden mąż informowali, że auta rządowe jechały przez Oświęcim z włączoną sygnalizacją świetlną i dźwiękową. Przeczyli temu świadkowie zdarzenia, a także oskarżony o spowodowanie wypadku Sebastian Kościelnik. Czemu funkcjonariusze BOR kłamali?
- Generalnie wszyscy wiedzieliśmy, że nie mamy włączonych sygnałów dźwiękowych. Dla nas to była rzecz oczywista - mówi Piotr Piątek. - Za każdym razem, gdy jeździłem do domu pani premier, nie włączaliśmy syren. Jechaliśmy po cichu, żeby nie wzbudzać sensacji - opowiada.
Były BOR-owiec pogrąży Szydło?
Tymczasem obrońca Sebastiana Kaletnika przyznaje, ze kwestia sygnałów dźwiękowych jest w sprawie kluczowa i może zaważyć na wyroku sądu. Były funkcjonariusz BOR planuje zeznawać przed sądem, tym razem mówiąc, jak było naprawdę.
Pan Piotr Piątek zdecydował się na publiczne ujawnienie faktycznych okoliczności wypadku w Oświęcimiu. Chce żyć w prawdzie. Jego postawa jest wyrazem skruchy związanej ze złożeniem nieprawdziwych zeznań, wyrzutów sumienia spowodowanych świadomością, że oskarżona o spowodowanie wypadku została niewłaściwa osoba
- mówi jego adwokat, mecenas Ryszard Kalisz.
Prawnik zaznacza, że "upublicznienie niniejszych informacji jest formą ochrony świadka przed presją i możliwymi działaniami upolitycznionej władzy".
Oceń artykuł