Oceń
Artur Zawisza nie ma żadnych hamulców. W piątek rano spowodował wypadek samochodowy i potrącił kobietę. Okazało się, że polski prawicowy polityk nie ma prawa jazdy. Wieczorem znów był królem szos.
Artur Zawisza nie ma wstydu i prawa jazdy. Jak donosiły w piątek media, polityk kiedyś współtworzący Ruch Narodowy, potrącił kobietę, która okazała się pracownicą Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN). Na Facebooku opublikował SZOKUJĄCE TŁUMACZENIE.
Zawisza nie miał prawa jazdy. Stracił je w 2016 roku za prowadzenie samochodu po alkoholu.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca mercedesa, skręcając z Beethovena w Sobieskiego, nie ustąpił pierwszeństwa rowerzystce przejeżdżającej przez ścieżkę rowerową - poinformował Piotr Świstak z Komendy Stołecznej Policji. Jak dodał, potrącona kobieta została zabrana do szpitala. Kierowca mercedesa był trzeźwy – informuje Piotr Świstak z Komendy Stołecznej Policji. (TVN24)
Chociaż Zawisza potrącił rano kobietę, przepraszał i żałował swojego czynu, to już wieczorem znowu siedział za kierownicą. Jak podaje polsatnews.pl, powołując się na anonimowego świadka, polityk pojechał na zakupy przy ulicy Sobieskiego (przystanek Kostrzewskiego). Zadzwonił na policję, która zabrała mu kluczyki i odholowała auto.
Pan Zawisza bardzo długo nie wychodził, a jak wyszedł to prawdopodobnie zobaczył czekającą policję i raz wsiadał do auta, raz wysiadał. Przed godziną 22 pan Zawisza postanowił jednak odjechać z ulicy Sobieskiego, widziałem, że policja ruszyła za nim. Byłem ciekaw czy go zatrzymają więc urządziłem sobie krótki spacer i zobaczyłem na ulicy Chełmskiej jak policja zatrzymała pana Zawiszę – relacjonował świadek dla polsatnews.pl.
Oceń artykuł