Oceń
Polska elektrownia atomowa istnieje jedynie jako odległy projekt. Nie ma nawet ostatecznej decyzji, czy powstanie. Zamiast energii, generuje już jednak ogromne koszty, które drenują kieszenie Polaków. Niezrealizowana inwestycja kosztowała już ponad pół miliarda złotych.
Chociaż elektrownia atomowa w Polsce nie ma nawet lokalizacji pod przyszłą budowę, niektórzy w niej zatrudnieni pobierają wysokie pensje. Jak podaje money.pl, na wynagrodzenia wydano już ponad 100 milionów złotych, a koszty działalności miały wynieść w 2018 roku 447 milionów złotych.
Jak informuje businessinsider.com.pl, powołując się na dane NIK, nie wykonano do końca września 2017 r. żadnego z działań przewidzianych w I Etapie PPEJ (dla których termin realizacji upływał w dniu 31 grudnia 2016 r.).
To dopiero początek wydatków. NIK ostrzega, że jeśli dalej będą aż takie opóźnienia w budowie, wygenerują dla polskiej gospodarki koszt w wysokości od 1,5 mld zł do nawet 2,6 mld zł. Oczywiście zapłacą za to podatnicy.
Państwowa spółka PGE EJ 1 i pieniądze
Wicemarszałek Kukiz’15 w mediach społecznościowych informuje, że mija już 10 lat odkąd państwowa spółka PGE EJ 1 zabrała się za budowę elektrowni atomowej w Polsce. „Zabrała” to jednak za wiele powiedziane.
Spółka powołana za rządów PO-PSL do tej pory „ nie jest w stanie zakończyć nawet badań lokalizacyjnych i środowiskowych, które mają na celu wskazanie miejsca, gdzie powinna zostać zbudowana elektrownia”. A koszty rosną. Jak przypomina wpolityce.pl, same analizy i przygotowania do budowy miały kosztować już 1,5 miliarda złotych. W latach 2015-2016 na spółka PGE EJ 1 wydała 20-21 milionów złotych.
Udziałowcami spółki PGE EJ 1 są PGE, Enea, KGHM, Tauron i Skarb Państwa. W sumie w spółce pracować ma obecnie 78 osób, w samej radzie nadzorczej 9 osób. Jak podaje money.pl, każda zarabia miesięcznie 4,4 tys. złotych.
Polska elektrownia wynagrodzeniowa
Na czele spółki PGE EJ 1 stoi pełniący obowiązki prezesa Krzysztof Sadłowski, który formalnie prezesem nie jest. Nie wiadomo ile dokładnie zarabia, ale w latach 2013-2017 zarobki prezesa PGE EJ 1 kształtowały się w zakresie 35-55 tys. zł miesięcznie. Money.pl, podaje, że gdy w latach 2012-2014 prezesem był Aleksander Grad (minister skarbu w rządzie Donalda Tuska) miał zarabiać ok. 55 tys. złotych miesięcznie.
Komuś chyba pieniędzy za nieistniejącą elektrownię jest mało. Jak zapowiedział dyrektor departamentu energii jądrowej Ministerstwa Energii Józef Sobolewski, Polska powinna zbudować dwie elektrownie jądrowe do 2034 roku. Jedna miałaby się znaleźć w centrum kraju. Świetny pomysł. Politycy mieliby łatwiejszy dojazd do pracy, której nie ma.
Oceń artykuł