Oceń
Marszałek Stanisław Karczewski już wie, wręcz jest pewien, że "opozycja" szykuje na niego nagonkę. Twierdzi jednak, że nie ma sobie nic do zarzucenia. A co m.in. z luksusowym apartamentem w centrum Warszawy?
Po głośnej aferze z marszałkiem Markiem Kuchcińskim, który z rządowego samolotu zrobił sobie taksówkę opłacaną przez podatników i latał nim do domu, mogą posypać się kolejne głowy.
Niektórzy twierdzą, że Kuchciński to wierzchołek góry lodowej przekrętów i nadużyć obecnej władzy. I właśnie skupili się na Stanisławie Karczewskim.
Marszałek na celowniku
Marszałek Senatu również latał rządową maszyną, również z żoną, ale mniej i głównie na ważne uroczystości, przeważnie za granicę. Nie na tym jednak skupia się teraz uwaga wokół niego. Pytania budzi jego mieszkanie, a właściwie nie jego, tylko dla niego wynajmowane.
Wielka, luksusowa willa przy ulicy Parkowej w Warszawie zdaniem PiS kosztuje podatników 5600 złotych miesięcznie. To już dużo, jak na mieszkanie dla dwóch osób - marszałka i jego małżonki.
Jedna z posłanek PO twierdzi jednak, że coś tu brzydko mówiąc śmierdzi. Mieszkania o takim metrażu (180 metrów), przy warszawskich Łazienkach, są bardzo, bardzo drogie. Jaka więc jest prawda?
Wynajęcie tej willi kosztuje Kancelarię Senatu 5600 zł netto. To powiedział sam marszałek Karczewski. Natomiast ja, ze źródeł zbliżonych do Kancelarii Premiera Rady Ministrów wiem, że koszty utrzymania tej willi są wyższe - mówi Izabela Leszczyna Polsat News.
Chciałabym po prostu dowiedzieć się w imieniu podatnika, co się dzieje z pieniędzmi podatników, na co one są wydawane i czy nie jest tak, że część tych pieniędzy pod stołem zostaje przekazywana na dodatkowe apanaże w tej willi. Myślę, że ludzie mają prawo to wiedzieć - dodaje.
O tym, ile średnio kosztuje wynajęcie podobnej willi w tym miejscu Warszawy, informuje dziennikarka Newsweeka, Renata Grochal. Twierdzi, że to koszty rzędu nawet 15-20 tysięcy złotych! A to kilka razy więcej, niż deklaruje sam Karczewski.
Żaden z marszałków nie wpadł na to, by zamieszkać w premierowskiej willi. Ale Karczewski kocha luksus pod warunkiem, że to nie on płaci - miał powiedzieć jej jeden z posłów PiS.
Skromny żywot marszałka
Stanisław Karczewski, choć o jego ewentualnych nadużyciach media nie donoszą jeszcze tak, jak o nadużyciach Kuchcińskiego, już się boni. Wie swoje - opozycja zrobi wszystko, żeby go zniszczyć.
Totalna opozycja pójdzie za ciosem i będzie chciała zadać następne. Nic innego poza personalnymi atakami nie mogą Polakom zaoferować. Ale ja nie mam sobie nic do zarzucenia, nic na mnie nie znajdą, bo nic nie ma. Żyję skromnie, normalnie, staram się najlepiej jak umiem pracować. Wszystko mogę udokumentować, na wszystko są potwierdzenia, wszystko jest transparentne, jawne i uzasadnione - grzmi.
Spowiada się też z willi - zapewnia, że mu się... ZWYCZAJNIE NALEŻY.
Mieszkanie służbowe przysługuje marszałkowi Senatu zgodnie z ustawą - mówi.
Co poza 180-metrowym apartamentem oznacza "skromne życie" marszałka, który wiosną zalecał nauczycielom pracę nie za pieniądze, a dla idei? Między innymi podpisany kilka miesięcy temu kontrakt Kancelarii Senatu, opiewający na 300 tysięcy złotych. W nim umowa z włoską restauracją, serwującą między innymi ośmiornicę z grilla. Ach te kochane przez polityków ośmiorniczki!
Przypomnijmy też, że i alkohol w Senacie płynie tylko ten z najwyższej półki. Politycy w ostatnim roku wydali na niego krocie! A to nie koniec, bo wedle doniesień sprzed kilku miesięcy, marszałek zamówił sobie dość kosztowny portret, który jednak mocno mu się nie spodobał, więc został zwyczajnie... schowany.
Oceń artykuł