Oceń
Marszałek Sejmu Marek Kuchciński miał - w jednym z domów publicznych na Podkarpaciu - uprawiać seks z niespełna 15-letnią Ukrainką. Polityk w końcu, po raz pierwszy zabiera głos w sprawie.
Około 4 tysiące taśm z ważnymi politykami, arcybiskupem i innymi osobistościami mieli nagrać właściciele domów publicznych na Podkarpaciu. Wszystkie filmy ukryte są podobno gdzieś na Ukrainie. W posiadaniu jednego z nich miał być były agent CBA - Wojciech J. On też donosi o wielkiej seksaferze i zapewnia, że jego byli pracodawcy chcą ten skandal zatuszować.
Jednym z "bohaterów" seksafery ma być - jak donosiło kilka tygodni temu Radio Zet - ważny polityk PiS z Podkarpacia. Ostatnio tygodnik "Nie" potwierdził dotychczasowe plotki i domysły - chodzi o Marka Kuchcińskiego.
Marszałek jak dotąd głosu w sprawie nie zabierał. Robił to jego pełnomocnik, strasząc, że powielanie nieprawdziwych, oszczerczych informacji skończy się w sądzie. Teraz jednak na pierwszą wypowiedź w sprawie seksafery zdecydował się sam Kuchciński.
Kuchciński o seksaferze: wyssana z palca insynuacja
Marek Kuchciński udzielił obszernego wywiadu tygodnikowi "Sieci". Tam zapewnia, że cała seksafera to historia wyssana z palca, tylko po to, by zszargać jego dobre imię i podburzyć autorytet Prawa i Sprawiedliwości.
To kłamstwo od początku do końca. Nie ma w tym ziarna prawdy. To okropne pomówienia, w najgorszym - chciałoby się użyć słów nieparlamentarnych - wydaniu - powiedział.
Marszałek twierdzi przy tym, że afera Podkarpacka to zagranie czysto polityczne.
W przypadku tego środowiska to nie pierwszy raz, więc niespecjalnie mnie to zaskakuje. Natomiast ordynarna formuła i przedstawione pseudozarzuty mnie zirytowały - mówi Kuchciński, sugerując, że cała sprawa ukręcona jest przez "pewną grupę".
Kuchciński: KE chce zniszczyć PiS
"Pewną grupą" ma być Koalicja Europejska, a bezpośrednim atakującym Andrzej Rozenek, polityk SLD, który napisał dla "Nie" artykuł o Kuchcińskim.
Chodziło nie tylko o uderzenie w konkretną osobę, lecz także o osłabienie prestiżu instytucji. A to element walki politycznej - i kampanii do europarlamentu, i przygotowania gruntu przed kluczowymi wyborami krawjowymi - zapewnia Kuchciński. - To wszystko ma obniżyć wiarygodność PiS, a w konsekwencji doprowadzić do porażki wyborczej - dodaje.
Kuchciński twierdzi, że nagłe nagromadzenie kolejnych afer z udziałem polityków PiS, to gra polityczna. Politycy PiS bowiem nie robią i nie robili niczego złego, dbają za to o budowę silnej i nowoczesnej Polski. To nie podoba się opozycji, więc - z braku programu wyborczego - stosuje "kampanię kłamstw, obelg i paskudnych insynuacji".
Najbliższe miesiące to rywalizacja o przyszłość Polski. Mówimy tu o wyborze pomiędzy Polską nierówności, establishmentu, kast a Polską sprawiedliwą, nowoczesną, solidarną, realizującą testament Lecha Kaczyńskiego. Z jednej strony są ci, którzy dużo mówią, a następnie robią coś zupełnie innego. Z drugiej – politycy wywiązujący się ze swoich obietnic, programu, konsekwentnie realizujący plan dla Polski. Gdy nie ma realnych argumentów, zaczynają się te wirtualne – czyli kampania kłamstw, obelg i paskudnych insynuacji. To też najpewniej wyraz bezradności tej drugiej strony - wyjaśnia marszałek.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
