Oceń
To polska firma wytwarzająca papier toaletowy skaziła Odrę i doprowadziła do katastrofy? Prezes Jack-Pol przerwał milczenie i skarży się: zrobili z nas kozła ofiarnego.
Woda w Odrze została skażona, z rzeki już wyłowiono ponad sześć ton śniętych ryb, znajdowane jest też martwe ptactwo czy bobry. Naukowcy alarmują, że wyginąć mogło wiele gatunków organizmów wodnych, a niektórzy twierdzą, że zagrożeni są też ludzie. Już wcześniej pojawiły się informacje, że osoby wyławiające martwe ryby zaczęły piec ręce. Czemu?
W piątek wybuchła informacja zatrważająca. Zaledwie kilkanaście godzin po tym, jak własne śledztwo w sprawie skażenia Odry rozpoczęli Niemcy, ich państwowe laboratorium znalazło w wodzie zabójczą rtęć. Jej stężenie miało być ogromne. Badania zostaną oczywiście powtórzone, jednak ludzi już oblał blady strach.
Kto zatruł wodę w Odrze?
Tymczasem polska strona dalej nic nie wie i niczego nie znalazła, i stanowczo zaprzecza niemieckim doniesieniom. Politycy partii rządzącej zapewniają, że informacje o rtęci to fake newsy. I ani myślą pozytywnie odpowiedzieć na apele opozycji o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej (skażenie Odry już okrzyknięto katastrofą ekologiczną).
Kto zatruł rzekę? Skąd wzięły się w wodzie tajemnicze chemikalia? Wody Polskie twierdzą, że do skażenia doszło gdzieś na Śląsku, ludzie wiedzą jednak swoje. Już od wielu miesięcy alarmowali, że jedna z dolnośląskich firm zrzuca niebezpieczne chemikalia do rzeki. Co więcej, dostała na to oficjalną zgodę. Od kogo? Od państwowych służb. Czemu? Wedle coraz głośniejszych oskarżeń, chodzi o powiązania firmy z Prawem i Sprawiedliwością!
Prezes Jack-Pol: nie zatruliśmy Odry
Ludzie oskarżają firmę Jack-Pol, a ta się broni. Jej włodarze zapewniają, że mają czyste sumienia i nic złego nie zrobili. W rozmowie z Onetem prezes spółki poskarżył się, że zostali kozłem ofiarnym. - Wszystkie obecne analizy wykazują, że do skażenia wody doszło w województwie śląskim. To jednak z nas, wbrew wynikom przeprowadzonych badań, próbuje się zrobić kozła ofiarnego - mówi Jacek Woźniak, prezes spółki Jack-Pol.
Trwa festiwal pomówień i hejtu pod naszym adresem. Do firmy spływają maile, w których jesteśmy wulgarnie wyzywani, określani mianem degeneratów i trucicieli. Zaczynają się też problemy z naszymi kontrahentami zaniepokojonymi tym, co w sieci dzieje się wokół naszej firmy
— skarży się mężczyzna w rozmowie z Onetem.
Prezes Jack-Pol zapewnia, że jego firma nie mogła zrzucić do Odry szkodliwych substancji, bo takich nie produkuje i nie używa. Co więcej, zakład ma być wyposażony w biologiczną oczyszczalnię. I ostrzega, że dalsze bezpodstawne oskarżanie ich o skażenie Odry znajdzie swój koniec w sądzie.
Oceń artykuł