Oceń
Kraków żyje teraz historią wyzdrowienia swojego mieszkańca. Podróżnik Jędrzej Majka opublikował na Facebooku gorzką opinię na temat leczenia w Polsce.
Kraków na co dzień jest domem dla podróżnika Jędrzeja Majki. Mężczyzna najpewniej już bał się, że stanie się ono również miejscem jego śmierci. Zachorował bowiem na koronawirusa i było z nim nie najlepiej, tym bardziej, że długo nie mógł doczekać się pomocy.
Ozdrowieniec ma wiele pretensji do systemu i sposobów uzyskania pomocy w przypadku koronawirusa w Polsce. Jego zdaniem procedury nie sprawdzają się zupełnie, a chorzy są pozostawieni sami sobie i mogą jedynie walczyć o resztki praw, które się im należą. Warto dodać, że początkowo Majka nie oceniał władzy z góry źle, ale nauka, która popłynęła z jego przypadku - zmieniła wszystko.
Kraków: Ozdrowieniec krytykuje system leczenia w Polsce
Jedyne osoby, którym Majka jest realnie wdzięczny to lekarze i pielęgniarki, od których uzyskał pomoc bez zarzutu.
Gorączka czterdzieści stopni. Telefon w ręce i szukanie pomocy. W takich sytuacjach człowiek doświadcza, w jakim kraju żyje. Do tej pory minister zdrowia z podkrążonymi oczkami wzbudzał mój podziw i szacunek. Kiedy zachorowałem zrozumiałem, co to za kraina kłamstwa i obłudy
- pisze rozgoryczony mężczyzna.
Jędrzej Majka podkreśla, że chorował w domu 10 dni, zanim jego stan pogorszył się na tyle, by szukać lekarskiej pomocy. Telefon do NFZ zawiódł, sanepid nie chciał wykonać testu na obecność koronawirusa.
Sanepid, kontakt z którym należy zaliczyć do cudu, odmówił zrobienia testu na koronawirusa. Fakty są takie, że przez długi czas testy wykonywane były tylko w ustach polityków podczas konferencji prasowych i w orędziach do narodu
- kontynuował Majka.
Z pomocą podróżnikowi przyszła znajoma lekarka. Szybko zaczęła u niego podejrzewać koronawirusa i robiła, co mogła, by mu jakoś pomóc. W końcu podróżnik trafił do Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego na oddział zakaźny. Tam zrobiono testy, które dały wynik dodatni.
Nie mam słów, by wyrazić wdzięczność lekarzom i wszystkim pracownikom obu szpitali. Zawsze będę stał po Waszej stronie. […] Mimo ciężkich warunków, niebezpieczeństwa zarażenia się ode mnie śmiertelną chorobą, zawsze przychodziliście z pomocą i dobrym słowem. Dziękuję Wam za niezwykłą atmosferę w tych ciężkich czasach zarazy
– dodał na zakończenie.
Trudno nie zauważyć, że to wszystko było bardzo gorzką pigułką.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
