Oceń
W poniedziałek grupa około 2000 lekarzy rezydentów weźmie zwolnienia i nie pojawi się w pracy. Powodem protestu jest zamieszanie wokół Państwowych Egzaminów Specjalizacyjnych. Wstępne założenia zakładają, że akcja potrwa przez minimum tydzień.
W sytuacji, gdy szpitale narzekają na brak personelu, a trzecia fala koronawirusa stopniowo paraliżuje służbę zdrowia, rząd doprowadził do zapowiadanego od tygodni protestu lekarzy rezydentów.
We wtorek Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że ze względu na szalejącą pandemię, wszelkie egzaminy ustne i pisemne zostają odwołane. Decyzja ta miała odciążyć kadrę zasilającą szpitale podczas walki z pandemią. Dzień później rząd wycofał się ze wszystkich składanych zapewnień.
Lekarze rezydenci zapowiadali ogólnopolski protest w lutym, nie wskazali wówczas konkretnej daty. Teraz tłumaczą, że decyzja o proteście zapadła szybciej, niż sądzili. To przez działania resortu zdrowia związane z egzaminem PES, przez które emocje lekarzy sięgnęły zenitu. Jeszcze wczoraj minister Adam Niedzielski podjął decyzję, by zarówno część ustną, jak i pisemną przesunąć o dwa miesiące. Dziś wycofał się z tej decyzji - przekazał Interii Piotr Pisula, przewodniczący Porozumienia Rezydentów.
Rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz kontrowersyjną decyzję tłumaczył tym, że egzaminy będą mogły być zdawane zarówno wiosną, jak i jesienią.
Lekarze rezydenci rozpoczynają strajk
Zapowiedziany przez rzecznika kompromis nie został zaakceptowany. Zdaniem PR OZZL rząd nie powinien dopuścić do sytuacji, w której za bezpieczeństwo pacjentów opowiadają zestresowani i przemęczeni lekarze.
Zamiast zastanowić się nad rozwiązaniem, które uwolniłoby kadrę zasilającą szpitale w szczytowym momencie epidemii, minister robi wszystko, żeby tak się nie stało - wyjaśnia Piotr Pisula.
Przewodniczący Porozumienia Rezydentów poinformował, że odwołanie egzaminów PES zapewniłoby możliwość prowadzenia dalszych negocjacji. Natomiast podjęta przez MZ decyzja wymaga radykalnej formy protestu.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
