Oceń
Rząd chwali się liczbą respiratorów, a lekarze ponownie donoszą o problemach ze sprzętem. Nowiutkie maszyny sprowadzone z Chin okazują się śmiertelnie niebezpieczne.
Liczba respiratorów dostępnych dla pacjentów z COVID-19 z dnia na dzień cudownie się zwiększa - tak przynajmniej wynika z danych przedstawianych przez Ministerstwo Zdrowia. Rząd przeszukuje czeluści Agencji Rezerw Materiałowych i odkurza stare maszyny. A statystyki wyglądają dzięki temu pięknie.
Jaka jest prawda o walce z pandemią, co chwila informują medycy. Twierdzą, że brakuje sprzętu albo części, nie ma też rąk do pracy, więc na oddziałach często nie ma żadnego lekarza czy pielęgniarza. Bywają za to respiratory... pochowane w pudłach. Bo nie nadają się do użytku.
Respiratory od rządu rozrywają płuca
Już raz pisaliśmy o bezużytecznych respiratorów od rządu - wtedy okazało się, że szpitale dostały sprzęt słabej jakości, bez potrzebnych części. Teraz dochodzą do tego dramatyczne informacje o maszynach, które dosłownie rozrywają płuca.
O szokującym wydarzeniu informuje lekarz, który sprawdzał sprzęt od rządu. Podłączył respirator i... "płucko wybuchło" - donosi na forum dla medyków. Skarg na niesprawny sprzęt jest więcej, a pacjenci czekają. Tymczasem źle pracujące respiratory można naprawić, trzeba jednak długo czekać na fachowca.
Bez kalibracji w serwisie są bezużyteczne, a już tydzień czekamy na wizytę serwisanta. Tu liczy się każda minuta - skarży się jeden z lekarzy.
A i tak ma szczęście. On musi czekać 7 dni, inni nawet miesiąc!
Chińskie respiratory mogą zabić. Co na to rząd?
Problemy dotyczą sprowadzonych z Chin respiratorów Ambul T7. To sprzęt nowy, ale i tak bezużyteczny - aby go używać, trzeba najpierw dobrze go zaprogramować przy pierwszym uruchomieniu. Mogą to robić tylko odpowiednio wyszkoleni serwisanci, a że trzeba czekać na nich nieraz tygodniami, lekarze próbują sami. Na szczęście nie na ludziach, a na sztucznych płucach.
Kilka z nich pękło. Na szczęście to są tylko worki, a nie płuca pacjenta. Respiratory są do siebie bardzo podobne i zwykle działają zaraz po podłączeniu. Z respiratorami marki Ambul jest inaczej. Lekarze dostali coś, czego nigdy wcześniej nie widzieli i co przy próbach uruchomienia może zaszkodzić choremu, zniszczyć mu płuca - mówi w rozmowie z Money.pl rezydentka anestezjologii.
Nie nadają się. Miałem dwa, oba zepsute. Nie podają żądanej ilości powietrza. Pokazują błędy czujnika - komentuje inny lekarz.
Co na to rząd? Jak zawsze problemu nie widzi. Twierdzą, że nikt im o trudnościach ze sprzętem nie donosił, jeśli więc jakieś są, to lekarze popełniają przestępstwo!
Jeżeli cokolwiek zagraża życiu i zdrowiu pacjenta, a lekarz o tym nie informuje, to popełnia przestępstwo
- powiedział rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Agencja Rezerw Materiałowych zapewnia z kolei, że respiratory z Chin są sprawne, a winę za opóźnienia w pracy serwisantów ponoszą same szpitale. Obiecują jednak, że w ciągu 3-4 dni cały niewydany jeszcze sprzęt zostanie odpowiednio skalibrowany. Wtedy szpitale, które zgłoszą problem, będą mogły sobie niedziałające respiratory wymienić.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
